Ponad rok temu Maciej Zientarski spowodował wypadek, w którym zginął dziennikarz "Super Expressu" Jarosław Zabiega. Sam Zientarski został ciężko ranny. Zientarski prowadził ferrari, które uderzyło w filar wiaduktu. Jeszcze pod koniec lutego zdaniem lekarzy jego stan zdrowia nie pozwalał na postawienie mu zarzutów.

Reklama

>>>Zientarski miał tylko sfotografować ferrari

W "Gali" ojciec Macieja Włodzimierz Zientarski opowiada, że "Maciek pamięta pewne odcinki, urywki. Powoli zaczyna je łączyć w ciąg zdarzeń. Jak jest zmęczony, znów się rozdzielają. Z całą pewnością jedną rzecz pamięta doskonale: wszystkie przepisy ruchu drogowego, idealnie, o każdej porze dnia i nocy. Budowę silnika, całą wiedzę o samochodach, historię motoryzacji ma w jednym palcu. Nie ma w tym żadnej wyrwy. Najdrobniejsze fakty wyciąga błyskawicznie, jak za naciśnięciem klawisza w komputerze".

>>>Prokuratura: Zientarski na razie bez kary

Włodzimierz Zientarski w wywiadzie mówi też: "Maciek zawsze miał w sobie dużo odwagi. To mu zostało. Samochód jest dla niego wszystkim, kocha ten świat. Jest w tym coś wspaniałego, że Maciek ma tak wielką pasję i że jej nie porzucił. Będzie jeździł samochodem. Więcej, jestem przekonany, że będzie jeździł bardzo dobrze".

>>>Zientarski ma rehabilitację bez kolejki

Ojciec zdradza też, że jego syn po wypadku kilkakrotnie siedział już za kierownicą. Zastrzega jednak, że Maciej nie jeździł. Włodzimierz Zientarski opowiada: "Widziałem, jak układa ręce na kierownicy, nogi na pedałach, jak odwraca głowę, jakby cofając, jak wirtualnie zmienia biegi. A najważniejsze, że widziałem wtedy jego oczy. Szczęśliwe... Maciek jest stworzony dla auta i auto jest dla niego partnerem. Nie zgubił tego".

Reklama

>>>Fragment spalonego ferrari na Allegro

W momencie, kiedy biegli lekarze uznają, że Maciej Zientarski wrócił do zdrowia, prokurator przedstawi mu zarzut spowodowania wypadku, w którym zginął człowiek. Już od lipca ubiegłego roku w prokuraturze czeka na Zientarskiego decyzja o postawieniu zarzutów. Według śledczych to on prowadził samochód. Dziennikarzowi grozi do ośmiu lat więzienia.