Beżowy nissan patrol, któremu przyglądali się Maciej i Włodzimierz Zientarscy to ogromne i bezpieczne auto, ale czy Maciej Zientarski jest gotów, by je prowadzić? - martwi się "Fakt". Zdaniem biegłych lekarzy dziennikarz nie jest zdolny zeznawać w sądzie, nie wiadomo jednak nic o tym, czy powinien siadać za kółkiem.

Reklama

Zdaniem biegłych, którzy badali Macieja Zientarskiego dziennikarz cierpi na trwałe zaburzenia pamięci, niemożność skupienia uwagi i zaburzenia osobowości - ma problemy z kontrolowaniem własnych emocji. Lekarze, którzy przebadali dziennikarza sa zgodni - nie ma możliwości, by mógł on stanąć przed sądem i odpowiedzieć za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, ponieważ trwałe zmiany, które zaszły w jego mózgu, uniemożliwiają odtworzenie tragicznych wydarzeń z tamtego dnia.

Zdaniem lekarzy Zientarski nie jest w stanie sam zajmować się sobą i o sobie decydować. Jednak dziennikarz wyglada i zachowuje się normalnie. Zdaje się wieść normalne życie. W ciągu kilku ostatnich miesięcy był widywany w restauracjach i centrach handlowych. Media obiegły zdjęcia Macieja Zientarskiego z restauracji sushi - widać na nich, że mężczyzna bez problemów posługuje się pałeczkami, uśmiecha się, kilka razy odbiera telefon i świetnie się bawi.

Maciej Zientarski w lutym zeszłego roku spowodował wypadek, w którym zginął dziennikarz "Super Expressu" Jarosław Zabiega. Sam Zientarski został ciężko ranny. Dziennikarz prowadził ferrari, które uderzyło w filar wiaduktu. Prokuratura do tej pory nie postawiła mu zarzutów.