Zdaniem prokuratora Marka Rusina, nawet jeżeli kierowca nie zauważył ustawionego kilkaset metrów wcześniej znaku informującego o zakazie wjazdu dla pojazdów wyższych niż 2,9 m, topowinien się zorientować, że autokar nie zmieści sie pod wiaduktem.

Reklama

>>> Kierowca: Autokar był sprawny

Wiadukt, w który uderzył autokar, ustawiony jest na wysokości 3,52 metra, a pojazd, którym jechały dzieci, ma 3,77 metra. "Nawet, jeżeli nie zauważył znaku, to gołym okiem widać, że autobus nie miał szans się pod nim zmieścić" - mówi Rusin.

Zdaniem prokuratury, mimo że kierowca jechał z dozwoloną prędkością 50 kilometrów na godzinę, to przed wiaduktem nawet nie zwolnił. Wskazuje na to brak śladów hamowania.

Prokuratura najprawdopodobniej zakwalifikuje wypadek jako nieumyślne spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym. Grozi za to do ośmiu lat więzienia.