W starej chałupie państwa T. bieda aż piszczy. Rodzice wychwalają pod niebiosa dwóch starszych synów, którzy pracując przy wyrębie lasu, utrzymywali całą rodzinę. Mówią, że nie mieli pojęcia o cierpieniu młodszych dzieci - Bartka i Karoliny. A przecież ustalenia biegłych powołanych przez prokuraturę i zeznania nie pozostawiają cienia wątpliwości - ten odrażający proceder trwał przynajmniej kilka lat - pisze "Fakt".
Wieść o tym, że Jacek T. i jego starszy brat Tomasz T. molestują swoje młodsze upośledzone rodzeństwo, gruchnęła kilka miesięcy temu. Sprawa wyszła na jaw, kiedy Bartek zaczął się dziwnie zachowywać. Chłopiec na co dzień przebywa w ośrodku dla dzieci upośledzonych. Dziecko praktycznie nie mówi, nie mogło więc wykrzyczeć swojego cierpienia.
Na szczęście jego opiekunki zareagowały. Czuły, że coś jest nie tak. Zauważyły, że chłopczyk dziwnie się zachowuje, wracając do ośrodka po weekendzie spędzonym w domu. Sprawą zajęła się policja. Po przesłuchaniach nawet doświadczeni śledczy, którzy niejedno widzieli, byli wstrząśnięci.
"Okazało się, że Bartek i Karolina od lat są molestowani przez swoich braci. Jacek i Tomasz T. od razu przyznali się do winy" - mówi Ryszard Rajewski, komendant policji w Krzyżu Wielkopolskim. "Bez emocji opowiadali o tym, jak współżyli z siostrą. Jakby to było normalne. Opowiadali też o obcowaniu cielesnym z Bartkiem, bo uważali, że to coś zupełnie naturalnego" - dodaje policjant.
Gwałciciele trafili do aresztu śledczego we Wronkach. Prokuratura wszczęła śledztwo, postawiła im ciężkie zarzuty - wykorzystywania seksualnego rodzeństwa. Do sądu wpłynął już akt oskarżenia. Mogą trafić na 12 lat do więzienia.
Tymczasem ich rodzice zupełnie nie rozumieją, o co tyle hałasu. "Nie wiem, czemu oni tak długo siedzą w areszcie. Nie wiem, o co chodzi" - mówi ojciec rodziny Jan T. i szybko ucina rozmowę. Starszy mężczyzna nie chce mówić o tym, co spotkało jego młodsze dzieci.
O strasznych czynach swoich synów nie chce także rozmawiać pani Bogumiła, mama zwyrodniałych braci. "Jak chłopaki byli w domu, to zawsze więcej grosza mieliśmy, a teraz, jak są w więzieniu, to same mamy długi. Nikt nam nie chce pomóc" - mówi uśmiechnięta.
Ona także nie rozumie, że pod rodzinnym dachem jej dzieci przeżywały piekło. "Nie wierzymy, że synowie robili młodszemu rodzeństwu krzywdę. Karolina sama chodziła do nich do lasu. Przecież, gdyby robili jej coś złego, to by nie szła" - mówią obojętnie. I przyznają, że nawet nie rozmawiali z dziećmi o tym, jaka straszna tragedia je spotkała .