"Całe życie robię programy talk-show i robię to najlepiej. Byłbym w stanie zrobić bez problemu taki program nawet pięć razy w tygodniu" - przekonuje w rozmowie z "Faktem" Drozda. Jednak jak na razie nikt nie kwapi się do zatrudnienia doświadczonego showmana.
Pan Tadeusz z telewizją związał się w latach siedemdziesiątych. Na swoim koncie ma takie programy, jak "Dyżurny satyryk kraju", "Śmiechu warte" czy "Herbatka u Tadka". Po zdjęciu tego ostatniego show z anteny przez TVP dwa lata temu Drozda stracił główne źródło utrzymania. Aby godnie żyć, musi jeździć ze swoimi występami po świecie. "Zapraszają mnie różne firmy i jeżdżę z występami. Najczęściej za granicę, do Niemiec" - mówi satyryk.
Ale Tadeusz Drozda ma już swoje lata i życie na walizkach jest dla niego coraz bardziej męczące - pisze "Fakt". "Co zrobić, nie mogę przecież zmusić nikogo, żeby dał mi program. Nie mam też swojej telewizji" - smuci się Drozda. Weteran telewizyjny ma jednak ciągle cichą nadzieję, że któraś stacja da mu w końcu szansę i będzie mógł jeszcze raz pokazać wszystkim, na co go stać.