Afera z podpisami Renaty Beger wybuchła tuż przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi w 2007 roku. Dziennikarze nagrali rozmowę kandydatki na posłankę z pracownicą jej biura. Wynikało z niej, że Beger płaci za każdy podpis pod listą wyborczą złotówkę.

>>>Interesy Renaty Beger: 240 złotych za 240 podpisów

Reklama

Sąd nie miał wątpliwości, że Renata Beger złamała ordynację wyborczą. Tym bardziej, że główny świadek konsekwentnie zeznawał, iż otrzymywał pieniądze za zbieranie podpisów.

Była posłanka Samoobrony twierdziła, że płaciła świadkowi, ale był to jedynie zwrot pieniędzy za paliwo i "koszty poniesione w związku ze zbieraniem podpisów".

To niejedyny wyrok, jaki usłyszała w tym roku Renata Beger. W czerwcu sąd skazał ją na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć i 30 tysięcy złotych grzywny. Orzeczenie sądu również miało związek z wyborczym fałszerstwem.

Reklama

>>>Przeczytaj o procesie byłej posłanki Samoobrony

Sąd uznał, że w 2001 roku - gdy startowała z listy Samoobrony do Sejmu - Beger sfałszowała podpisy poparcia. "Wyrok jest niesprawiedliwy. Odwołam się do Trybunału w Strasburgu" - zapowiedziała wówczas Beger.