Nowe zasady określono w projekcie rozporządzenia o podstawie programowej, który jest już po uzgodnieniach międzyresortowych i czeka na podpis minister Hall. Już od września tego roku dzieci zaczynają naukę języka obcego od pierwszej klasy szkoły podstawowej. A według projektu od czwartej klasy mają się uczyć języków w grupach zróżnicowanych ze względu na poziom zaawansowania. "Wyznacznikiem tworzenia grup będzie nie wiek uczniów, ale poziom zaawansowania w nauce języka. Może więc zdarzyć się tak, że uczeń klasy czwartej będzie chodził do grupy razem z uczniami z klasy piątej" - mówi wiceminister edukacji Zbigniew Marciniak. Taka zasada będzie obowiązywać także na kolejnych etapach kształcenia.

Reklama

Jak system ma działać w praktyce? Czy uczeń, który już w pierwszej klasie gimnazjum będzie tak dobry, że zacznie się uczyć z dziećmi z klasy drugiej, nie będzie się nudził w klasie trzeciej, kiedy jego starsi koledzy zakończą już edukację? "Uczeń kontynuuje wówczas naukę ze swoją klasą, ale nauczyciel podchodzi do niego indywidualnie: zadaje mu trudniejsze lektury, eseje" - wyjaśnia wiceminister Marciniak.

Według MEN w nowym systemie nie będzie miało znaczenia to, do której klasy chodzi dziecko, ale to, jak dobrze włada językiem. "Będzie wiele grup, począwszy od tych dla słabo zaawansowanych, aż po te o bardzo, bardzo wysokim poziomie. Nie ma takiej możliwości, żeby na jakimś etapie nauki uczeń zaczął się nudzić. Poza tym nauczyciel może indywidualizować zajęcia dla najzdolniejszych uczniów" - wyjaśnia Barbara Milewska, rzeczniczka resortu.

Kolejne novum to wprowadzenie drugiego, obowiązkowego języka już od gimnazjum, a nie - jak dotychczas - dopiero od liceum. W liceum natomiast uczeń może kontynuować naukę tych języków, których uczył się w gimnazjum, ale może też zrezygnować z jednego z nich i zacząć naukę trzeciego. MEN dopuszcza też możliwość elastycznego podejścia do grafiku godzin. Oznacza to, że godziny przeznaczone na drugi język można w całości zrealizować przez pierwsze dwa lata nauki, tak by ostatni rok przeznaczyć już tylko na przygotowanie do egzaminu maturalnego z języka głównego.

Reklama

Nowe rozwiązania popiera Krystyna Starczewska, dyrektorka Społecznego Gimnazjum "Bednarska" w Warszawie. W jej szkole od lat dzieci uczą się dwóch języków, a lekcje są organizowane w grupach, do których uczniowie przydzielani są według stopnia zaawansowania. "Bardzo rekomendowaliśmy nasz program ministerstwu. To są metody, sprawdzone i dające świetne efekty. Podział na grupy sprawia, że dziecko, które na wstępie słabiej zna język, ma poziom dostosowany do swoich potrzeb, a to, które zna go dobrze, może iść do przodu" - mówi Starczewska.

Dyrektorka "Bednarskiej" chwali też MEN za wprowadzenie drugiego języka obcego już w gimnazjum. "W dzisiejszych czasach to po prostu konieczność" - mówi Starczewska.

Alicja Dudziak, dyrektor British Council w Krakowie, dodaje: "Nie ma wątpliwości, że im szybciej zaczyna się naukę języka, tym lepsze osiąga się efekty."

Nowe propozycje MEN cieszą nawet opozycję. "Pomysły są bardzo rozsądne. Wychodzą naprzeciw wymogom chwili" - mówi minister edukacji w rządzie SLD Krystyna Łybacka. Joanna Kluzik-Rostkowska z PiS ma jednak wątpliwości: "Sam pomysł oczywiście jest w porządku. W przypadku przepełnionych szkół może pojawić się jednak problem z ustaleniem grafiku godzin" - mówi posłanka PiS.