Co jednak w sytuacji, gdy TVP rozwiąże z nią umowę i więcej nie poprowadzi "Wiadomości"? Dziennikarka nie ukrywa, że wszystko się skomplikuje. "Na pewno będzie to dość niekomfortowa sytuacja dla mojego męża. Ale związany jest on z telewizją publiczną kontraktem i nie ma powodów, by go zrywać" - tłumaczy Hanna Lis "Faktowi".
"Tymczasem śledzimy prasę, media i czekamy na decyzję zarządu. Nic innego nam nie pozostało" - dodaje dziennikarka.
TVP zapewnia jednak, że program Tomasza Lisa jest dla telewizji publicznej bardzo ważny. "Audycja Tomasza Lisa znajduje się na liście priorytetowych pozycji programowych TVP2" - zapewnia dyrektor Dwójki Wojciech Pawlak.
Ktoś kopie pod Lisem?
Czy telewizja celowo chciała obniżyć oglądalność Tomaszowi Lisowi, puszczając w tym czasie w Dwójce filmy z Jamesem Bondem? "W TVP całkowicie wykluczone są działania <spiskowe> obliczone na spowodowanie utraty oglądalności jakiegokolwiek programu, nie tylko tak renomowanego jak <Tomasz Lis na żywo>" - mówi rzeczniczka telewizji Aneta Wrona. I tłumaczy, że ramówka została ułożona w taki sposób, by obie anteny nie zabierały sobie oglądalności.
Wrona tłumaczy, że program Lisa oglądają częściej kobiety (58 procent widowni programu) i osoby lepiej wykształcone (60 procent widzów ma wykształcenie średnie i wyższe). Natomiast widownię filmów z agentem 007 stanowią głównie mężczyźni (55 procent widzów filmów) oraz młodsi widzowie (39 procent widzów to osoby do 44. roku życia). Dlatego - zdaniem rzeczniczki - emitowanie obu pozycji w tym samym czasie nie zaszkodziło programowi Lisa.
Liczy się liczba widzów
W kontrakcie jest zapis, że jego talk-show nie może zejść poniżej zapisanego poziomu oglądalności. Dlatego - według mediów - w TVP miała zapaść decyzja o wyemitowaniu filmów z Jamesem Bondem, tak aby odebrały widzów dziennikarzowi. To pozwoliłoby zerwać z nim umowę bez wypłacenia odszkodowania.