Korytkowski usłyszy zarzuty w najbardziej bulwersującym wątku tego śledztwa. Włodzimierz Olewnik od lat sugeruje, że za tragedią jego rodziny stoją politycy i funkcjonariusze służb specjalnych. Mieli oni próbować przejąć jego mięsne imperium, a porwanie syna miało służyć szantażowi.
>>>Ta siódemka wyjaśni śmierć Olewnika
"Nadal nie znaleźliśmy dowodów na funkcjonowanie takiej grupy. Ale mamy pewność, że szef lokalnych struktur SLD wyłudził pieniądze od biznesmena" - usłyszeliśmy proszącej o anonimowość osoby znającej efekty śledztwa.
>>>20 pytań w sprawie śmierci Olewnika
Na czym więc polegała rola Grzegorza Korytowskiego? Miał on wspólnie z gangsterem Eugeniuszem G. "Gienkiem" podjąć się odnalezienia syna biznesmena. W zamian za 160 tysięcy złotych. Włodzimierz Olewnik udostępnił dziennikarzom kasetę z nagraną rozmową z politykiem.
"Mniej więcej wiem, gdzie jest syn, ale tego panu nie powiem...są koszty. Prokurator wziął tyle, komendant tyle" - słychać na taśmie. Sam polityk tłumaczy, że był jedynie pośrednikiem i przekazywał biznesmenowi informacje uzyskane od gangstera. W sprawę zaś się uwikłał, gdyż chciał pomóc znajomemu przedsiębiorcy.
"Mamy także efekty w innym wątku, dotyczącym oficera komendy głównej policji. Podejrzewamy, że przekazywał on bandytom zamieszanym w porwanie ważne informacje" - mówi jeden ze śledczych. Prawdopodobnie istnienie "kreta" jest rozwiązaniem kolejnej zagadki dotyczącej wieloletniego i nieskutecznego śledztwa. W tym kradzieży radiowozu wypełnionego aktami sprawy.
"Tylko cudem nie zginął wtedy dowód z analizy bilingów połączeń telefonicznych, który następnie doprowadził nas do Sławomira Kościuka. Po prostu policjanci, którzy wieźli akta, zapomnieli o tym dokumencie" - tłumaczy oficer policji, który brał udział w śledztwie. Sprawą zajmuje się czterech prokuratorów oraz dziewięciu oddelegowanych doświadczonych funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego oraz Biura Spraw Wewnętrznych.