"To największa i najbardziej prestiżowa operacja zagraniczna, jaką kiedykolwiek przeprowadzały nasze siły powietrzne" - mówi płk Lesław Dubaj, który 1 kwietnia przejmie obowiązki szefa Kabul International Airport. Podlegać mu będzie około 400 żołnierzy z ponad 20 krajów oraz 1200 cywili z obsługi naziemnej.

Reklama

Na barkach Polaków spocznie wyłączna odpowiedzialność za bezpieczeństwo około 350 lotów, które każdego dnia odbywają się na kabulskim lotnisku - w tym za loty z zaopatrzeniem dla wojsk NATO oraz podróże VIP-ów. "To jeden z naszych priorytetów. Każda delegacja zagraniczna, która odwiedza Afganistan, zahacza o Kabul. Gdyby coś się stało, odpowiedzialność spadnie na nas" - mówi Dubaj.

>>>W Afganistanie będziemy lepiej uzbrojeni

Polacy nie tylko będą nadzorować cały ruch maszyn na płycie, ale przede wszystkim naprowadzać wszystkie samoloty - zarówno cywilne, jak i wojskowe - podczas startów i lądowań. To spore wyzwanie - kabulski port położony jest bowiem na wysokości prawie dwóch kilometrów nad poziomem morza.

Na dodatek otaczają go wysokie góry. "Maksymalnego skupienia wymagają przede wszystkim starty. Samoloty lecą w rozrzedzonym powietrzu i to wprost na czterokilometrowe szczyty. Na żadne poprawki nie ma miejsca" - mówi oficer z obsługującego polskich ViP-ów specjalnego pułku transportowego, który latał do Kabulu.

>>>Polacy będą atakować talibów

Wojskowi mówią o jeszcze jednym niebezpieczeństwie: ataku ze strony terrorystów. "Jest szczególnie duże podczas lądowań, gdy maszyny lecą między szczytami. Nigdy nie wiadomo, kto w tych górach siedzi" - tłumaczy nasz rozmówca. Takie ataki zresztą już się w przeszłości zdarzały. Na szczęście samolotom udawało się uniknąć trafienia.

Polscy dowódcy bardziej obawiają się jednak czego innego: uderzenia w samo lotnisko. Zagrożenie jest tym większe, że wraz z nadejściem wiosny talibowie zapowiedzieli wielką ofensywę przeciwko wojskom natowskim. "W ostatnim czasie w Kabulu dość często dochodzi do ataków nie tylko na żołnierzy i policjantów, ale nawet na budynki rządowe. Obawiam się, żeterroryści mimo silnej ochrony w końcu spróbują uderzyć w port" - mówi płk Dubaj.

Ale polscy żołnierze muszą liczyć się też z bardziej przyziemnymi problemami - np. językowymi. W przeszłości zdarzały się sytuacje, gdy piloci arabskich linii lotniczych nie potrafili porozumieć się z kontrolerami, bo... nie znali angielskiego. Z tego powodu dochodziło nawet do wstrzymania niektórych lotów do czasu znalezienia zastępczych załóg.

Reklama

>>>Sikorski gra Afganistanem o stołek w NATO

Nasi wojskowi będą zarządzać kabulskim lotniskiem przez pół roku, do końca września. Oprócz funkcji dowódcy Polacy obsadzą pozostałe kluczowe stanowiska, m.in. szefa logistyki, operacji lotniczych oraz sekcji meteorologicznej. Do Afganistanu zabiorą też dwa psy wyszkolone do wykrywania narkotyków i ładunków wybuchowych.

Wszyscy, choć formalnie będą częścią polskiego kontyngentu w tym kraju, podlegać będą bezpośrednio dowództwu międzynarodowych sił stabilizacyjnych ISAF.

p

Grzegorz Rzeczkowski: Co czeka naszych żołnierzy na lotnisku w Kabulu?
Wojciech Łuczak*: Bardzo ciężka służba. To lotnisko odgrywa ważną rolę w systemie zaopatrzenia wojsk NATO. Przechodzi przez nie prawie wszystko, czego alianci używają w wojnie z afgańskimi bojownikami. Na dodatek to jedna wielka baza natowskich sił powietrznych. Stacjonują tam zarówno samoloty myśliwskie, m.in. amerykańskie F-16 i francuskie Mirage, które wspierają operacje wojskowe, jak i te specjalnego przeznaczenia. Będąc w Kabulu, wypatrzyłem na tamtejszym lotnisku nawet charakterystyczne, pomalowane na biało maszyny szpiegowskie. Takie samoloty wyposażone w nowoczesny sprzęt elektroniczny używane są m.in. do podsłuchiwania rozmów prowadzonych przez telefony komórkowe. Na dodatek lotnisko w stolicy Afganistanu obsługuje również loty cywilne. Krótko mówiąc, ktoś, kto tam trafił, czuje się jak na lotniskowcu.

Najwięcej przy okazji tej misji mówi się o zagrożeniu atakiem terrorystycznym. Czy to realne zagrożenie, czy podgrzewanie atmosfery?
Takie niebezpieczeństwo zawsze trzeba brać pod uwagę. Lotnisko usytuowane jest na równinie, samoloty podchodzą do pasa między górami. Strzelec wyposażony w przenośną wyrzutnię bez trudu może się zaczaić na jednym ze zboczy. Dlatego większość podchodzących do lądowania maszyn wojskowych ostrzeliwuje się specjalnymi racami, które chronią je przed trafieniem rakietą.

Niektórzy piloci mówią, że lotnisko jest też niebezpieczne właśnie ze względu na swoje położenie między wysokimi górami.
Bez przesady. Znam inne, bardziej niebezpieczne.

Nasz dowódca jednak twierdzi, że najbardziej obawia się ataku terrorystów na samo lotnisko.
Nie ma się co temu dziwić. Takie lotnisko, z tyloma samolotami, jest naprawdę łakomym kąskiem. Wielu terrorystów z pewnością chętnie ustawiłoby w pobliżu moździerz i odpaliło parę pocisków. Na szczęście teren lotniska jest dobrze strzeżony. Chroni go podwójne, wzmocnione ogrodzenie oraz śluzy strzeżone przez afgańskich i natowskich żołnierzy. To niemal forteca.

Czyli nie ma się czego bać?
No nie. Najbardziej boję się zderzenia w powietrzu. Niebezpieczeństwo jest spore szczególnie ze strony afgańskich pilotów, którzy byli szkoleni w innym systemie, jeszcze przez Rosjan. Nie zawsze poprawnie rozumieją procedury.

Nasi dadzą sobie radę?
Oczywiście, nie mam żadnych wątpliwości, że tak będzie. To specjaliści bardzo wysoko oceniani przez dowódców NATO.

*Wojciech Łuczak, ekspert od spraw obronności miesięcznika "RAPORT - wto"