Chińczycy mieli już wcześniej dość warunków, w których mieszkają, ale do buntu doprowadziło dopiero pobicie. Zatrudnieni w Drobeksie Azjaci są zakwaterowani po kilkunastu w dwóch ciemnych, zagrzybionych i nieumeblowanych pokojach. Gdy w ubiegły piątek zaczęli protestować zostali pobici.
W środę do przedsiębiorstwa przyjechał Guo Gan Hui, konsul Chińskiej Republiki Ludowej w Gdańsku. Miał wyjaśnić, co dzieje się w firmie i dlaczego jego rodacy chcą wracać do domu.
>>>Inspekcja prześledzi pracę Azjatów
Konsul był w szoku, gdy zobaczył zakładowe mieszkania przydzielone Chińczykom. "Czy takie warunki są w Polsce zgodne z przepisami?" - pytał przez tłumacza. "Zdenerwowali się, bo w budynku, w którym mieszkają Chińczycy, kilku z nich zostało pobitych przez dwóch nieznanych Polaków" - powtarzał skargi rodaków Guo Gan Hui.
Zdaniem kierownictwa firmy powodem buntu Chińczyków są pieniądze. "Chińscy pracownicy firmy odstąpili od pracy, bo pośrednik, który ich zatrudnia, nie wypłacił pełnych wynagrodzeń" - mówi prezes i dyrektor handlowy Drobeksu Zenon Pieńkos.
Odpiera też zarzuty o skandalicznych warunkach mieszkania i pobiciu Chińczyków. Jego zdaniem kiedy pracownicy oglądali mieszkania w ubiegłym roku, grzyba nie było, a pojawił się z winy lokatorów. "Pełnomocnik, który je oglądał, nie miał w lipcu ubiegłego roku zastrzeżeń. O pobiciu nic nie wiem, bo nie dostałem oficjalnej informacji. Na wszelki wypadek jednak powiadomiłem policję i wzmocniłem ochronę zakładu" - mówi Pieńkos.
Prezes tłumaczy że brak prac rąk do pracy szkodzi firmie, dlatego podjął decyzję o zatrudnieniu nowych osób. "Skoro oni chcą wracać do Chin, to my im w tym pomożemy. Ale już zacząłem nabór wśród mieszkańców gminy, bo teraz sytuacja gospodarcza się zmieniła, chętnych mam aż nadto" - dodaje Pieńkos.
Chińskie Ministerstwo Handlu zaapelowało już do swoich obywateli, by w najbliższym czasie nie wyjeżdżali do pracy do Polski i innych krajów Europy Środkowej i Wschodniej z powodu kryzysu gospodarczego.
38 obywateli Państwa Środka pracuje w Drobeksie od listopada 2008 r. Bezpośrednio zatrudniła ich polsko-chińska firma, która "wynajmuje" ich soleckiemu zakładowi. Na jej konto przelewane są płace Chińczyków. Ani Państwowa Inspekcja Pracy, ani dyrekcja zakładu nie może się skontaktować z pośrednikiem.