Jak to możliwe? Kobiety nie pracują, bo nie mają gdzie zostawić dzieci - uważają eksperci. W dodatku wciąż pokutuje przekonanie, że matka ma dbać o dom, więc na pracę nie ma już czasu.
Sylwia, 28 lat, wykształcenie średnie, nie pracuje. Dlaczego? Dla Sylwii powód jest oczywisty - kiedy miała 20 lat urodziła syna i musiała się nim zająć. Teraz chłopiec chodzi do szkoły, więc kobieta szuka dla siebie zajęcia, jednak w jej wieku, bez doświadczenia zawodowego trudno znaleźć posadę nawet w solarium.
Kobiet takich jak ona, niepracujących, choć zdrowie i wiek im na to pozwalają, z roku na rok jest w Polsce coraz więcej. Według najnowszego raportu ”Krajowy program działań na rzecz zatrudnienia 2009 - 2011” opracowanego przez Ministerstwo Pracy zatrudnienie kobiet maleje systematycznie od 2003 r., choć malało też w tym czasie bezrobocie. W dodatku w ostatnich latach urzędy i organizacje pozarządowe przeprowadzały liczne, finansowane przez państwo i przez Unię Europejską programy i szkolenia, które miały zaktywizować niepracujące matki. Dwa lata temu Sejm uchwalił ustawę o telepracy, która pozwala wykonywać obowiązki zawodowe, nie wychodząc z domu. Mimo to kobiety nie pracują. Dlaczego?
Specjaliści, z którymi rozmawiał DZIENNIK, wskazują kilka powodów. Jeden z nich to powód, dla którego z pracy zrezygnowała Sylwia - nie miała z kim zostawić dziecka.
”Dopóki kobiety będą musiały walczyć o miejsce dla dziecka w żłobkach i przedszkolach, ich zatrudnienie nie będzie dobre” - mówi Julia Kubisa, socjolożka i wiceprezes Fundacji MaMa. Siłę tego argumentu wzmacniają ogłoszone niedawno dane Unijnego Biura Statystycznego Eurostat. Do żłobków jest oddawanych 2 proc. polskich dzieci, najmniej w Europie, gdzie średnia wynosi 26 proc. Do polskich przedszkola chodzi natomiast 28 proc. dzieci. Unijna średnia to 84 proc., w Belgii do przedszkola chodzi 98 proc. dzieci, w Danii 96 proc., a we Francji 94 proc.
Braki miejsc w przedszkolach miały rekompensować unijne programy finansujące tzw. alternatywne formy opieki, np. małe przedszkola przy firmach. ”Projekty unijne mają jednak to do siebie, że się kiedyś kończą. Wraz z nimi kończą się alternatywne formy opieki dla dzieci” - mówi Mariola Wegner z Kujawsko-Pomorskiej Fundacji ”Pro Europa” w Toruniu. Jej fundacja koordynowała kilka tego typu projektów. Zdaniem Marioli Wegner podobne akcje nie powiodą się, dopóki nie weźmie ich w swoje ręce państwo. ”To powinny być systemowe rozwiązania. Ministerstwo Pracy wie najlepiej, gdzie jest największe bezrobocie, gdzie najbardziej brakuje przedszkoli i żłobków i gdzie trzeba takie punkty uruchomić” - argumentuje.
Urzędnicy jednak uważają, że problem leży w mentalności pracodawców. ”Zakorzenione jest wśród nich przekonanie, że nie warto zatrudniać kobiety, bo weźmie urlop wychowawczy” - mówi Berenika Anders z Ministerstwa Pracy.
Jednak z wieloletnich doświadczeń z kobietami bezrobotnymi, jakie ma Agata Staroń, liderka klubu pracy, która obecnie prowadzi szkolenia w warszawskim Centrum Promocji Kobiet wynika, żestereotypy zakorzenione są w mentalności samych niepracujących matek. ”One wciąż realizują się w domu. Nadal bardzo silne jest przekonanie, że dbanie o dzieci i rodzinę to obowiązek kobiety. W tej sytuacji na pracę nie starcza im czasu” - tłumaczy.