Policjanci z dzielnicy Leith w Edynburgu przyznają, że im cieplej, tym więcej zgłoszeń o imprezujących na zielonej trawce Polakach.

"Ostatnio musieliśmy interweniować tak często, że funkcjonariusze nie mogli skupić się na poważniejszych obowiązkach. W Polsce jest chyba większe przyzwolenie na picie na zewnątrz, stąd emigranci nie wiedzą, że u nas jest to zabronione. A grzywny są wysokie" - tłumaczy dzielnicowy Mark Muir.

Swoich rodaków broni na łamach gazety "The Scotsman" Albert Fret, polski biznesmen, założyciel strony internetowej Szkocja.net. "Problemem są tu różnice kulturowe między Polską i Szkocją. Dni są coraz dłuższe i jest cieplej, dlatego dla wielu przyjemniej jest zrelaksować się z butelką piwa w park niż w głośnym pubie" - twierdzi Polak



Reklama

Albert Fret dodaje, że znaki po polsku są potrzebne, żeby przestrzec rodaków przed łamaniem prawa. "Wielu z nich nie robi tego specjalnie. Po prostu nie wiedzą, że w Szkocji nie pije się alkoholu w parkach" - wskazuje.