Na przełomie maja i czerwca 1944 r. w wielu miejscach Warszawy można było zobaczyć między innymi vlepki poświęcone zwycięskiej bitwie pod Monte Cassino.

Reklama

Pomysł umieszczania w przestrzeni publicznej, w miejscach uczęszczanych przez wiele osób niewielkich grafik lub napisów dosadnie komentujących jakieś wydarzenie, stosowali już długo przed wybuchem II wojny światowej artyści tworzący w stylu dadaizmu.

>>>Zobacz, jak szympans depcze swastykę

Polskie podziemie jednak zaadaptowało ten pomysł do warunków okupacyjnych. W tamtych warunkach bezpieczniejsze było umieszczanie na miejskich murach niewielkich karteczek, które dało się ukryć w dłoni i niepostrzeżenie przykleić, niż rozlepianie większych i mniej poręcznych afiszy czy plakatów.

Reklama

Pierwszą akcję vlepkarską w okupowanej Warszawie zorganizowała w październiku 1939 roku Polska Ludowa Akcja Niepodległościowa (PLAN). Na afiszach obwieszczających utworzenie Generalnego Gubernatorstwa pojawiły się niewielkie, drukowane na ręcznej drukarence nalepki z dosadnym tekstem: "Marszałek Piłsudski powiedziałby: <A my was w dupie mamy>".

Po rozbiciu PLAN w 1940 r.oku pomysł umieszczania vlepek został wykorzystywany w akcjach Małego Sabotażu przez harcerzy z organizacji "Wawer". Miały irytować okupantów, ośmieszać tych Polaków, którzy zachowywaliby się niegodnie, a resztę podtrzymywać na duchu oraz informować ogół społeczeństwa o ważnych wydarzeniach. Pod koniec maja i na początku czerwca 1944 r. vlepki były wykorzystywane przez podziemie w akcji nagłaśniania zwycięskiej bitwy o Monte Cassino i udziału w niej polskiej wojska.

Od tamtych wydarzeń mija właśnie 65 lat. W stolicy doniesienia o sytuacji na frontach wojny mieszkańcy czerpali z dwóch źródeł. Pierwsze to oficjalne komunikaty Oberkommando der Wehrmacht zamieszczane w "Nowym Kurierze Warszawskim" i ogłaszane przez uliczne megafony. Warszawiacy mieli jednak do dyspozycji kilkadziesiąt tytułów prasy podziemnej z "Biuletynem Informacyjnym" na czele.

Reklama

O wielomiesięcznych szturmach alianckich na słynne klasztorne wzgórze donoszono z obu stron. "Na froncie Cassino rozgorzała gwałtowna bitwa" - taki tytuł ukazał się na pierwszej stronie "NKW" 14 maja 1944 roku. Był to jeden z pierwszych tekstów prasowych, w których padła ta nazwa. Charakterystyczne było jednak to, iż w komunikatach niemieckich przemilczano udział Polaków w walkach. Wymieniano w nich jedynie Anglików i Amerykanów.

"Cassino, na które Anglo-Amerykanie nacierają bezskutecznie od wielu miesięcy przy użyciu znacznych sił, opróżniono bez walk ubiegłej nocy na rzecz innego stanowiska ryglowego, położonego dalej z tyłu, a umożliwiającego oszczędzanie sił” - pisano w tej samej hitlerowskiej gadzinówce w piątek 19 maja 1944 roku.

Tego samego dnia jednak rozgłośnia BBC nadała audycję w języku polskim, w której wygłoszono pierwszy polski komunikat wojenny donoszący o zdobyciu przez żołnierzy II korpusu niemieckich pozycji w ruinach klasztoru. "W ciągu popołudnia 17 maja oraz w nocy z 17 na 18 maja oddziały polskiego korpusu we Włoszech przełamały całkowicie obronę nieprzyjaciela kompleksu wzgórz Monte Cassino, San Angelo i wzgórz 563 i 569 oraz odparły szereg zaciekłych przeciwnatarć nieprzyjaciela, które były wspierane koncentrycznym ogniem artylerii i moździerzy. Pobity nieprzyjaciel usiłował przerwać się z rejonu klasztoru i miasta Monte Cassino. O godz. 9.20 zatknięto sztandar polski na murach klasztoru" - brzmiała pierwsza znana w okupowanej stolicy wieść o bitwie pod Monte Cassino.

Komunikat ten był w stolicy doskonale słyszany. Nic też dziwnego, iż już następnego dnia zaczął krążyć po mieście jako ulotka bądź był zamieszczany w wydawnictwach podziemnych. Poza tym w wielu miejscach całej Warszawy pojawiły się ponadto napisy sławiące to wydarzenie.

"Na murach pojawiają się nalepki: <V - Cassino - kotwica PW>" - pisał Władysław Bartoszewski w swojej książce "1859 dni Warszawy". Podobną akcję vlepkową przeprowadzono w innych miastach Polski, m.in. w Kielcach.

Przy okazji warto też wspomnieć o tym, że stolica dość szybko zapoznała się ze słynną pieśnią "Czerwone maki", napisaną jeszcze podczas trwania walk. I mimo iż jej pierwsze oficjalne wydania - anonimowe - ukazały się w Warszawie dopiero po wojnie, to w niektórych relacjach pojawiają się wzmianki, iż już w 1944 roku grały tę melodię niektóre kapele podwórkowe. I za każdym razem zbierały wielkie oklaski.