Ta batalia sądowa trwała sześć lat. Teraz matka niepełnosprawnego Szymona F. ma dostać od szpitala w Puławach i PZU 600 tys. zł zadośćuczynienia i 5 tys. zł miesięcznej renty. Ale wyrok Sądu Okręgowego w Lublinie wcale nie kończy starań matki chłopca o odszkodowanie. Jest nieprawomocny i szpital już zapowiedział apelację.

Reklama

W pozwie matka obarczała szpital odpowiedzialnością za to, że nie zrobiono jej cesarskiego cięcia, a wielogodzinne wymuszanie porodu w sposób naturalny spowodowało kalectwo jej synka.

>>>Przeczytaj, jak pielęgniarka o mało co nie zabiła noworodka

Wszystko wydarzyło się w marcu 2000 roku. Kobieta zgłosiła się wtedy do szpitala ze skurczami porodowymi. Była już dzień po terminie porodu. Ale zwolniono ją, bo skurcze ustały.

Wróciła na oddział kilka dni potem i wtedy lekarze zdecydowali się wywołać poród. Podali jej odpowiednie leki, ale kiedy minęła doba, a poród nie następował, wyciągnęli dziecko siłą. Urodziło się bez oznak życia, nie oddychało, jego serce nie biło. Uratowano mu życie, jednak pozostało kaleką.

9-letni obecnie chłopiec tylko leży, źle widzi, nie mówi. Ma padaczkę. Je tylko zmiksowane pokarmy, dławi się piciem. Wymaga opieki i rehabilitacji.

Dyrektor szpitala w Puławach Marian Jedliński zapowiedział, że prawdopodobnie będzie odwoływać się od wyroku. Według niego wina nie leży wyłącznie po stronie szpitala. Podkreśla też, że placówka jest zadłużony i nie stać jej na zapłatę kwoty, która "w stosunku do dochodów Polaków" jest zbyt wysoka.