KLARA KLINGER: Dlaczego mężczyźni są bardziej zadowoleni z małżeństwa niż kobiety?
JANUSZ CZAPIŃSKI*: To zupełnie zrozumiałe, że mężczyźni czerpią większą satysfakcję ze związku. Mają zapewnione wszystko, co jest im potrzebne do spokojnego życia. Mężczyzna ma w większości przypadków ugotowane, podane do stołu i wyprane. Co więcej, może sobie pozwolić na luksus posiadania dzieci, bo wie, że ktoś mu je wychowa. I jeszcze, jak będzie potrzebował, to go ktoś przytuli. Czego mu jeszcze potrzeba do szczęścia? Świat należy do niego! Nawet jeżeli kulturowo zmienia się układ ról, to nadal kobieta o wiele bardziej zajmuje się domem, bo niezależnie od kultury nie wymiga się od opieki nad potomstwem. Mężczyzna jest zwolniony z całej masy obowiązków opiekuńczych, które wbrew pozorom są bardzo stresujące.
I stąd właśnie bierze się mniejsza satysfakcja kobiet z życia rodzinnego?
Oczywiście, że tak. Życie rodzinne jest dla kobiet o wiele bardziej stresujące niż dla ich partnerów. A gdy panie zdecydują się dodatkowo na robienie kariery, lądują w pułapce. Nie mogą się przecież rozdwoić, więc stres jest podwójny. Tym bardziej że państwo nie zapewnia powszechnego dostępu do żłobków i przedszkoli, co jeszcze bardziej, znowu przede wszystkim kobietom, utrudnia życie.
A dlaczego najbardziej zadowoleni z małżeństwa są mężczyźni w wieku 30 lat?
Bo to wiek, w którym najczęściej biorą ślub, a satysfakcja ze związku spada z wiekiem. A ponieważ ewidentnie panowie wchodzą w związek z mniejszą rezerwą do małżeństwa, to można powiedzieć, że z raju wpadają do piekła. A kobiety idą z czyśćca do piekła.
Kobiety bardziej niż mężczyźni narzekają na swoją drugą połowę...
Bo przykładają dużo większą wagę do problemów małżeńskich, bardzo je przeżywają. Małżonkowie robią sobie nawzajem pretensje, ale po płci męskiej wymówki żony spływają jak woda po kaczce.
A dlaczego zadowolenie ze związku spada wraz z liczbą dzieci? Przecież zawsze z pełnym przekonaniem twierdzimy, że dzieci to szczęście.
Im więcej dzieci, tym więcej nerwów i czysto fizycznej pracy, szczególnie dla kobiet. Na mężczyźnie też oczywiście spoczywa obowiązek zapewnienia bytu tej sporej gromadce, ale on tak tego nie odczuwa. Więc choć Polacy deklarują zadowolenie z dzieci, to czym innymi jest doceniać fakt ich posiadania, a zupełnie czym innym ponosić fizyczne i psychiczne koszty ich wychowania.
We wszystkich sferach to panie są mniej zadowolone niż panowie. Może po prostu są większymi malkontentkami?
To nieprawda. Kobiety mają po prostu większe oczekiwania. Mężczyźni są bardziej rzeczowi, im wystarczy, że mają zapewniony spokojny byt. Kobiety mają więcej oczekiwań ze strefy tzw. niepoliczalnej: zależy im na dobrych emocjach, na tym, by je docenić, przynieść kwiaty, powiedzieć komplement. I najczęściej się zawodzą. Bo mężczyźni często uważają, że wywiązują się z podstawowych obowiązków, czyli przynoszenia do domu pieniędzy. Nie rozumieją, że kobieta jeszcze czegoś oczekuje. Kobiety mają więc więcej okazji, by czuć się zawiedzionymi niż ich partnerzy. Ich mniejsze zadowolenie ze związku nie wynika więc ze skłonności do narzekania, tylko z realnej oceny sytuacji.
A dlaczego najbardziej udane są małżeństwa bezdzietne?
Bo pary mają mniej okazji do kłótni, a wraz z dziećmi pole konfliktów znacząco się poszerza. Partnerzy miewają bardzo różne wyobrażenia na temat wychowania dziecka, co może wywoływać poważne spory. Na przykład kobiety słyszą zarzuty, że za bardzo rozpieszczają dziecko albo są za mało konsekwentne. Dzieci to również więcej kłopotów finansowych.
Z badań wynika, że kobiety czują się dobrze, gdy mieszkają z własnymi rodzicami.
Bo rodzice dają kobiecie emocjonalne wsparcie. W razie kłótni z mężem kobieta ma dokąd uciec i szukać pomocy. Rodzice są ratunkiem w kryzysowych sytuacjach małżeńskich. Dla mężczyzny rodzice niekoniecznie muszą stanowić wsparcie, zwłaszcza że często w sporach biorą stronę żony. A w polskiej kulturze to najczęściej panowie swoim zachowaniem naruszają zasady dobrego małżeństwa, to oni częściej nadużywają alkoholu i zdradzają. Jeśli więc mężczyzna na rozsądnych rodziców, może się zdarzyć, że wezmą stronę żony. Ale zasadniczo mieszkanie z teściami czy rodzicami w ogóle nie służy związkom.
Ale ostatecznie z badań wynika, że jesteśmy bardzo zadowoleni ze swoich związków.
Rzeczywiście, gdy się zsumuje liczbę bardzo zadowolonych i zadowolonych, to stanowią 80 proc. wszystkich par. To dowód, że w Polsce instytucja małżeństwa nieźle się trzyma. Ale jest taka prawidłowość psychologiczna, którą dobrze oddaje przysłowie: ”jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma”. A w Polsce rozwód jest bardzo niekorzystny, przede wszystkim z powodów finansowych. Badania wyraźnie wykazują, że sytuacja materialna samotnych matek jest nie do pozazdroszczenia. Kobiety mają też więcej kłopotów wychowawczych z dziećmi. To powoduje, że Polacy raczej wolą unikać rozwodów i wymusza większą tolerancję. A także powoduje, że wolimy patrzeć pozytywnie na sytuację, w jakiej jesteśmy.
* Prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny, kierownik badania Diagnoza Społeczna