Poszkodowane osoby zapowiadają, że poskarżą się prokuraturze. Złożą zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa.

Listę stworzyli działacze Polskiej Partii Narodowej, której liderem jest znany z antysemickich i antygejowskich wypowiedzi Leszek Bubel. Pojawiła się kilka dni temu na internetowej witrynie PPN, była też rozsyłana pocztą elektroniczną.

"Geje to bardzo agresywna grupa społeczna. Parę lat temu rozkleili na billboardach plakaty <Niech nas zobaczą>. Skoro tak, to ja wam w tym pomogę" - tak brzmi napisany przez anonimowego autora wstęp do "Listy gejów, lesbijek, pedziów i homosiów". Pod nim widnieje prawie setka nazwisk popularnych aktorów i polityków, ale też wykładowców wyższych uczelni, studentów i lekarzy. Do wielu dodano obszerne biogramy.

Osoby, których dane umieszczono w spisie, zareagowały oburzeniem. Niektóre porównują go do owianego ponurą sławą Red Watch - listy działaczy gejowskich i lewicowych, którą od czterech lat publikuje w internecie organizacja o tej samej nazwie. "To kompletna bzdura i pomówienie. Traktuję ten wybryk jako brutalny atak na mnie i innych artystów" - mówi piosenkarz Michał Bajor, którego nazwisko widnieje na liście.

"Ludzie, którzy się tego dopuścili, powinni pójść do więzienia. Będę robił wszystko, aby natychmiast usunięto listę" - dodaje wykładowca politologii z Uniwersytetu Warszawskiego.

Prawnicy nie mają wątpliwości - jej autorzy złamali prawo. "Naruszyli dobra osobiste i zniesławili konkretne osoby. To poważne przestępstwo. Grożą za to nawet dwa lata więzienia" - mówi Małgorzata Kałużyńska-Jasak, rzecznik prasowy generalnego inspektora danych osobowych. Podobnego zdania jest Dorota Pudzianowska, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. "Listą powinna się zająć prokuratura" - ocenia.

Śledczy, którzy o istnieniu spisu dowiedzieli się od nas, czekają jednak na skargi od pokrzywdzonych. "W tego typu sprawach prawo nie pozwala nam wszcząć postępowania z urzędu" - tłumaczy Mateusz Martyniuk, rzecznik stołecznej prokuratury okręgowej.

Kilku poszkodowanych zadeklarowało już, że w najbliższym czasie złożą zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. "Nie możemy tak tego zostawić. W końcu dojdzie do sytuacji, że każdy stadionowy chuligan będzie tworzył własną stronę internetową i wytykał palcami gejów lub ludzi, których za gejów uważa" - mówi Jacek Adler, redaktor naczelny portalu Gaylife.pl, którego nazwisko również figuruje w spisie PPN.

Gdy wczoraj zaczęliśmy zbierać informacje o liście, dostęp do niej po kilku godzinach został zabezpieczony hasłem. Jej kopię wciąż można jednak znaleźć za pośrednictwem internetowych wyszukiwarek.















Reklama