Tego piątku mieszkańcy Gródka długo nie zapomną. Na boisku nad zalewem nieopodal miejscowości rozgrywano zawody szkolne. Jedną z konkurencji był bieg na 800 metrów. Do startu szykował się w nich 13-letni Sebastian.

Reklama

Według świadków chłopiec w ostatniej chwili chciał zrezygnować. Żalił się nauczycielowi, że źle się czuje. "Wuefista powiedział, że jeśli ktoś chce mieć dobrą ocenę na koniec roku, to musi wystartować w tych zawodach" - stwierdziła jedna z uczennic gimnazjum.

Sebastian pobiegł. Po 200 metrach się przewrócił. Na pomoc rzucili się mu nauczyciele. Zaczęli reanimację. W tym czasie w stronę Gródka leciał już śmigłowiec. Ale ani nauczyciele, ani lekarze nie byli w stanie przywrócić akcji serca. Chłopiec zmarł.

Sprawą zajęła się już prokuratura. "Będziemy wyjaśniać, jak to się stało, że ten chłopak w ogóle wystartował w zawodach. I czy były jakiekolwiek przeciwwskazania, czy nie" - mówi "Kurierowi Porannemu" Urszula Sieńczyło, szefowa Prokuratury Rejonowej w Białymstoku.

Jak na razie przeprowadzono już sekcję zwłok chłopca. Ale nie dała ona odpowiedzi na pytanie o przyczynę śmierci. Być może da ją badanie histopatologiczne.

Prokuratura jest też ostrożna w ocenie postępowania nauczyciela, który wysłał do biegu Sebastiana. Nie da się bowiem stwierdzić z całą pewnością, że zmusił chłopca do startu. "Na chwilę obecną nie wynika to z akt sprawy" - mówi gazecie prokurator Sieńczyło.