Adrianek Rypiński jest fantastycznym i mądrym chłopcem. Jednak w życiu wiele już wycierpiał. Malec stracił ojca, który zginął w wypadku samochodowym, gdy Adrian miał zaledwie osiem dni. Jego mama Izabella Rypińska myślała, że to koniec nieszczęścia jej i syna. Nie spodziewała się, że los będzie tak okrutny - pisze "Fakt".
"Syn do trzeciego roku życia rozwijał się prawidłowo. Potem zaczął mieć problemy z chodzeniem. Lekarze sądzili, że cierpi na porażenie mózgowe, ale po rutynowych badaniach okazało się, że choruje na postępujący zanik mięśni. Wtedy zaczęła się walka o jego życie" - opowiada mama chłopca.
Adrian do siódmego roku życia chodził. Potem pojawiły się przykurcze ścięgien Achillesa i chłopiec przeszedł poważną operację. "Niestety, nie należała ona do udanych. Po niej sytuacja zamiast się polepszyć, pogorszyła się" - opowiada kobieta. Chłopiec ma przykurcze mięśni, które się jeszcze bardziej pogłębiają. Jedynym ratunkiem jest niezwykle bolesna i kosztowna rehabilitacja.
"Dowiedziałam się, że jest nadzieja w nowym leku, który testują naukowcy w Stanach Zjednoczonych. Wiem, że testy są pomyślne, ale jeszcze muszą być powtórzone" - mówi mama chłopca. "I za trzy lata ten lek będzie już dostępny. Trzeba dać mojemu synkowi tę nadzieję".
Pani Iza sama wychowuje syna. Adrian uczy się w domu od pierwszej klasy. Jest bardzo zdolnym chłopcem i ma mnóstwo zainteresowań. Pasjonują go konie i samochody. Jego mama robi, co może, by dać swojemu dziecku każdy dzień życia. Systematycznie ćwiczy z Adrianem, ale powoli traci siły. "Adrian to wielki chłopak. Podnoszenie go to dla mnie ogromny wysiłek" - dodaje pani Izabella. "Wiem, że Adrianek chciałby żyć jak jego rówieśnicy. I wierzę, że już za trzy, cztery lata będzie tak żył".