Zdaniem rozmówców tygodnika, chodzi o wykazanie, że Solorz wyprowadził z grupy Elektrim 12 miliardów złotych. ABW dostała już dokumenty na ten temat z Komisji Nadzoru Finansowego. Skąd tak olbrzymia kwota? Jeden z udziałowców Elektrimu, francuski koncern Vivendi, twierdzi, że z polskiej spółki zniknęło właśnie 12 miliardów złotych, i to w czasie, gdy rządził tam Zygmunt Solorz.
"Newsweek" sugeruje, że właśnie z powodu tego śledztwa musiał odejść z Polsatu Tomasz Lis - popularny dziennikarz i zacięty krytyk PiS. On sam mówił, że w jego sprawie politycy partii rządzącej "przystawili pistolet do głowy".
Śledztwo prowadzi katowicka delegatura Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Zleciły je Biura Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej. Rozpoczęło się od przekazania dwóch notatek o Solorzu. Odnalazła je w swoich szufladach Elżbieta Kruk - do niedawna szefowa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Obie są z 1994 roku, czyli czasu, gdy Polsat starał się o ogólnopolską koncesję na nadawanie.
Pierwsza mówi o tym, że właściciel stacji posługiwał się różnymi paszportami, a jego firma ma mniej pieniędzy, niż deklarował. Druga stwierdza, że Polsat może dostać koncesję. Jednak - przypomina "Newsweek" - te notatki były już powszechnie znane, bo właśnie w 1994 roku opublikowała je prasa.
Po otrzymaniu tych dokumentów od Elżbiety Kruk prokuratorzy z Katowic postanowili dokładnie zbadać interesy prowadzone przez Solorza. I to nie tylko te związane z Polsatem. Sam Solorz twierdzi, że nic nie wie o prowadzonym śledztwie. "Nikt ze mną o tym nie rozmawiał. Być może coś zbierają" - powiedział.