Meksykanka do Polski przyleciała 24 kwietnia. Jest na stałe zameldowana w Sochaczewie, mieszka w Warszawie. Z objawami grypy zgłosiła się do prywatnej kliniki w niedzielę, dostała leki. Dziś zgłosiła się ponownie do lekarza, który skierował ją do szpitala na Wolską. Obecnie stan zdrowia obu osób lekarze określają jako stabilny.

Reklama

>>>Kopacz zapewnia: Mamy leki na świńską grypę

Kolejna kobieta, u której lekarze podejrzewają świńską grypę, leży w szpitalu zakaźnym w Elblągu. Ona także kilka dni temu wróciła z Meksyku. We wtorek z objawami grypy poszła do lekarza pierwszego kontaktu. Ten jej nawet nie badał, tylko natychmiast skierował do szpitala.

>>>Sośnierz: rząd dobrze walczy z epidemią

Zareagował przytomnie, bo de facto do dziś Ministerstwo Zdrowia nie wydało żadnych instrukcji dla lekarzy, jak postępować w takich przypadkach. W poniedziałek minister Ewa Kopacz podczas konferencji prasowej tylko uczulała lekarzy, by zwracali uwagę właśnie na tych pacjentów, którzy wracają z Meksyku. Dziś wiadomo, że wirus jest już w Europie. Dwa przypadki stwierdzono w Hiszpanii. To już poza wątpliwościami. W Niemczech zanotowano trzy podejrzane przypadki, podobnie w Czechach. Trwają badania tych osób.

Reklama

A w Polsce? Dopiero wczoraj po południu pospiesznie uruchomiono laboratorium wyspecjalizowane w badaniach wirusa grypy. Ta placówka mogłaby przebadać wszystkich zapadających na tę chorobę i wykluczyć bądź potwierdzić rodzaj wirusa, który ją wywołał. Problem jest poważny, bo ze strony Krajowego Ośrodka ds. Grypy wynika, że od 22 do 26 kwietnia zachorowało na grypę 3435 osób. Każdego dnia pojawiają się kolejne osoby zarażone grypą. Dane statystyczne wyglądają tak: codziennie zapada na grypę średnio 1,3 osoby na 100 tys., czyli 520 osób. Chorzy nie dowiedzą się jednak, czy mają zwykłą grypę, czy może zarazili się odmianą świńską. I czy nie stanowią zagrożenia dla swoich bliskich. Ministerstwo Zdrowia nie ma bowiem w planach badania, czy wśród chorych na grypę są osoby zarażone wirusem świńskim.

Prof. Andrzej Zieliński, krajowy konsultant ds. epidemiologii, otwarcie przyznaje, że nie ma planów, by badać wszystkich zakażonych. Jego zdaniem ustalenie, jaki to rodzaj wirusa, ma znaczenie dla epidemiologów, nie dla lekarzy. "Lekarze są po medycynie i sami powinni wiedzieć, jakie leczenie wdrożyć" – mówi z rozbrajająca szczerością.

Reklama

Na razie do laboratorium trafiły wyłącznie wymazy pobrane od osób, które wróciły z Meksyku i trafiły do szpitali. "Czy to świńska grypa, będziemy wiedzieli za około tydzień" – mówi prof. Zieliński. Wstępne informacje mogą jednak być znane już jutro.

"Najpierw będziemy musieli zbadać próbki pod kątem zwykłej ludzkiej grypy. Jeśli okaże się, że któraś z osób ma wirusa, to próbkę pobraną od niej będziemy dalej badać pod kątem świńskiej odmiany grypy. Jednak na zidentyfikowanie tego typu wirusa potrzeba co najmniej kilka dni" – dodaje dr Ilona Stefańska z PZH.