Oczywiście nie przerwali strajku i dalej narażają życie i zdrowie pacjentów. Wciąż przedstawiają się jako ofiary. W liście do Benedykta XVI piszą, że każdy rząd ignorował problemy służby zdrowia. Dlatego nie mieli innego wyjścia tylko rozpocząć strajk.

Listu jednak nie wręczą papieżowi podczas jego pielgrzymki do Polski. Pismo trafi do watykańskiej kancelarii.

Mimo decyzji rządu o przeznaczeniu na służbę zdrowia znacznie większych pieniędzy, i to już w 2007 roku, a także zapowiedzi podwyżek od października tego roku, strajk lekarzy nie tylko nie wygasa, ale wciąż się rozszerza. Protestujący są nieugięci. Dziś domagają się, żeby rząd rozmawiał z nimi osobiście.

Wczoraj do protestu przystąpił kolejny duży śląski szpital pediatryczny. Dziś strajk okupacyjny rozpoczęli lekarze łódzkiego szpitala MSWiA. Zamiast być przy pacjentach, siedzą na korytarzu przed gabinetem dyrektora i żądają pieniędzy. Dyrektor od razu zwrócił się do Państwowej Inspekcji Pracy, żeby zbadała, czy protest jest legalny.

Stowarzyszenie Pacjentów Primum Non Nocere ostrzega, że protesty lekarzy zagrażają zdrowiu pacjentów. Przewodniczący Stowarzyszenia Adam Sandauer podkreśla, że żądania większych wydatków na ochronę zdrowia są słuszne, ale nie może się to odbywać kosztem chorych.

Z kolei senat jednej z największych polskich uczelni, Śląskiej Akademii Medycznej, poprosił lekarzy, żeby choć trochę ustąpili i złagodzili akcję w szpitalach pediatrycznych.

Postawę lekarzy zdecydowanie potępił rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski. "To nieetyczne! Protestujcie, ale nie zostawiajcie chorych bez pomocy" - zaapelował.

Politycy PiS, m.in. wiceminister zdrowia Bolesław Piecha, oskarżają lekarzy, że za buntem stoją koncerny farmaceutyczne. A wojewodowie na polecenie resortu zdrowia sprawdzają, czy strajki są legalne. Ci, którzy nie dopełnili formalności przy organizacji protestów, będą musieli tłumaczyć się przed prokuratorem.