Dyrektorzy szpitali są zrozpaczeni. Wiele placówek już dziś jest gotowych natychmiast zatrudnić siostry. "Od ręki przyjmę 20 pielęgniarek" - mówi Krzysztof Ulbrych, dyrektor szpitala wojewódzkiego w Zielonej Górze. Ale nie ma chętnych. Podobnie jest w innych miastach. "Pielęgniarek brakuje niemal w każdym szpitalu" - alarmuje Alicja Pelkowska, wieceprzewodnicząca szczecińskiej Izby Pielęgniarek i Położnych.
Za rok sytuacja stanie się naprawdę dramatyczna. Od 2001 roku szkoły pielęgniarskie ukończyło zaledwie 4 tys. osób! Młode dziewczęta nie chcą być pielęgniarkami. A jeżeli już decydują się na ten zawód, to tylko po to, żeby wyjechać za granicę. Tam zarobią co najmniej pięciokrotnie więcej, a i warunki pracy są nieporównywalnie lepsze.
"Za rok 25 tys. pielęgniarek i położnych będzie mogło skorzystać z możliwości odejścia na emeryturę po trzydziestu latach pracy. I nie będą się zastanawiać. Są zmęczone, sfrustrowane i nie mają nadziei, że coś zmieni się w służbie zdrowia" - ostrzega Elżbieta Buczkowska, prezes Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych.
W całej Polsce pracuje 240 tys. pielęgniarek i położnych. Co oznacza nagłe odejście 25 tys.? - Szpitale zamkną oddziały!
Czeka nas katastrofa! Już za rok 25 tysięcy pielęgniarek planuje odejście na emeryturę - dowiedział się dziennik.pl. I nie ma kto ich zastąpić! Młode, dobrze wykształcone siostry wolą pracę zagranicą. "Szpitale będą musiały zamykać oddziały" - alarmuje Elżbieta Buczkowska, szefowa Naczelnej Izby Pielęgniarek.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama