"Uważamy, że te dokumenty powinny zostać odtajnione, ponieważ dyskusja o inwigilacji prawicy trwa już przeszło dziesięć lat" - powiedział Marek Biernacki z sejmowej komisji. Jak podkreślił, dokumenty z "szafy Lesiaka" powinny być znane społeczeństwu.



Przyznał, że osobiście widział część dokumentów. "Był to stek różnego rodzaju pomyj, donosów i informacji. Właściwym by było odtajnienie całej wiedzy na temat inwigilacji prawicy i tym samym zakończenie tej sprawy" - ocenił.



Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiedział ostatnio, że wystąpi do szefa ABW o odtajnienie przynajmniej części materiałów ze śledztwa przeciw płk Janowi Lesiakowi. Stał on na czele tajnego zespołu w UOP, który od 1992 r. prowadził nielegalne operacje przeciw ugrupowaniom prawicowym, m.in. Porozumieniu Centrum - partii braci Kaczyńskich.



Tymczasem, zdaniem koordynatora ds. służb specjalnych Zbigniewa Wassermanna, odtajnienie akt inwigilacji prawicy z pierwszej połowy lat 90. - to kwestia kilkunastu tygodni, może kilku miesięcy.





Jarosław Kaczyński w piątek ujawnił swą teczkę, w której są dwa - jego zdaniem - sfałszowane przez UOP dokumenty, opisujące rzekome podpisanie przez niego tzw. lojalki w czasie stanu wojennego. Pytany, dlaczego nie ujawnił teczki wcześniej, lider PiS odparł, że "są tam ślady działania pana Lesiaka". Śledztwo w sprawie domniemanego sfałszowania teczki Kaczyńskiego prowadzi już Prokuratura Okręgowa w Warszawie.