Nikola trafiła do Centrum Zdrowia Matki i Dziecka w Katowicach, gdy okazało się, że ma kłopoty z oddychaniem. Lekarz, który zobaczył dziewczynkę, był przerażony. Na jej ciałku było mnóstwo siniaków, krwiaków, miała obrażenia buzi i główki. Ocenił, że była maltretowana. Stwierdził też jednoznacznie, że niemowlę było zaniedbane. Rodzice przyznają, że nie dbali o córkę, choć jeszcze wczoraj matka twierdziła, że opiekowała się nią "zgodnie z naturą matki".
Według rzeczniczki szpitala, Anny Kidawy, stan skatowanej dziewczynki jest ciężki i nie zmienia się. Lekarze wykryli u niej m.in. wewnętrzne wylewy i podskórne krwiaki. Ocenili też, że dziewczynka nigdy nie była u lekarza!
Dąbrowscy prokuratorzy w środę po południu przesłuchiwali 25-letnią matkę dziewczynki, potem ma być przesłuchany 41-letni ojciec Nikoli. Prokuratura zamierza wystąpić do sądu o ich tymczasowe aresztowanie.
Bracia Nikoli mają zapewnioną opiekę. Półtoraroczny Marcel jest na badaniach w szpitalu, a trzyletniego Patryka przygarnęła rodzina zastępcza.
Kaci, nie rodzice! Prokuratura już postawiła zarzuty matce i ojcu skatowanej dwumiesięcznej Nikoli z Dąbrowy Górniczej, która walczy w szpitalu o życie. Zwyrodnialcy odpowiedzą za bicie, ciężkie okaleczenie dziecka i narażenie go na śmierć. Nie chcą powiedzieć, czym katowali córeczkę, ale był to twardy i ciężki przedmiot. Mogą trafić na 10 lat do więzienia.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama