Na ławie oskarżonych zasiadali: były wiceszef stołecznej policji Jan P., była naczelnik wydziału do walki z terrorem kryminalnym komendy stołecznej Grażyna Biskupska oraz były dowódca oddziału antyterrorystów Jakub Jałoszyński.
Zgliszcza domu w Magdalence Wojtek Gruszecki
Operacja w podwarszawskiej Magdalence rozpoczęła się w nocy z 5 na 6 marca 2003 roku. Policyjne oddziały antyterrorystyczne zaatakowały dom, w którym przebywało dwóch gangsterów. Obaj byli podejrzani o udział w strzelaninie pod Parolami, w której zginął policjant.
Podczas akcji w Magdalence zginął podkomisarz Dariusz Marciniak. Drugi z policjantów, Marian Szczucki, zmarł w szpitalu tydzień po akcji. Policjanci zabili obu groźnych bandytów - Roberta Cieślaka oraz Białorusina Igora Pikusa, byłego funkcjonariusza KGB i Specnazu.
Obrońcy od początku chcieli uniewinnienia policjantów. Według nich, proces był farsą, a oskarżeni oficerowie to "kozły ofiarne". Jak tłumaczą, proces miał tylko uratować ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Krzysztofa Janika (SLD). Opozycyjna prawica chciała wtedy jego dymisji.
Prokurator żądał dla oskarżonych dwóch lata więzienia w zawieszeniu. Jego zdaniem oskarżeni policji nie docenili dwóch groźnych gangsterów, których mieli aresztować. Tymczasem Robert Cieślak i Igor Pikus, były funkcjonariusz KGB i Specnazu - mieli karabiny maszynowe i granaty!
Warszawski Sąd Okręgowy uniewinnił troje policjantów-dowódców, którzy odpowiadali za przebieg akcji w Magdalence w 2003 roku. Sąd uznał, że nie są oni winni niedopełnienia swoich obowiązków związanych z zaplanowaniem i przeprowadzeniem policyjnej operacji, w trakcie której zginęło dwóch funkcjonariuszy, a 16 zostało rannych. Wyrok jest nieprawomocny.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama