Inscenizacja walk odbędzie się w starej parowozowni na ul. Wileńskiej. Zrekonstruowane zostaną ulice i budynki. Na osoby, które nie mają swojego sprzętu, czekać będzie sto nowoczesnych karabinów.




"Nie boimy się braku chętnych do roli Niemców. Jednak, by uniknąć kontrowersji, zrezygnowaliśmy ze swastyk na ramieniu" - mówi Marcin Pawłowicz, organizator imprezy.

Brzmi zachęcająco?

"Dla mnie to niepoważne. To tak, jakbyśmy bawili się w krematorium w spalanie ludzi" - mówi oburzony Zbigniew Galperyn, sekretarz Zarządu Głównego Związku Powstańców Warszawskich.
Nie wszyscy jednak sprzeciwiają się nowemu podejściu do historii.

"W końcu my, jako dzieci, też bawiliśmy się w Indian i kowbojów. Jeśli teraz przyjdzie moda na zabawę w powstanie, na pewno nie stanie się nic złego" - przekonuje Jan Kreurch ze Światowego Związku Żołnierzy AK.

Więcej w dzisiejszym DZIENNIKU.













Reklama