Inscenizacja walk odbędzie się w starej parowozowni na ul. Wileńskiej. Zrekonstruowane zostaną ulice i budynki. Na osoby, które nie mają swojego sprzętu, czekać będzie sto nowoczesnych karabinów.
"Nie boimy się braku chętnych do roli Niemców. Jednak, by uniknąć kontrowersji, zrezygnowaliśmy ze swastyk na ramieniu" - mówi Marcin Pawłowicz, organizator imprezy.
Brzmi zachęcająco?
"Dla mnie to niepoważne. To tak, jakbyśmy bawili się w krematorium w spalanie ludzi" - mówi oburzony Zbigniew Galperyn, sekretarz Zarządu Głównego Związku Powstańców Warszawskich.
Nie wszyscy jednak sprzeciwiają się nowemu podejściu do historii.
"W końcu my, jako dzieci, też bawiliśmy się w Indian i kowbojów. Jeśli teraz przyjdzie moda na zabawę w powstanie, na pewno nie stanie się nic złego" - przekonuje Jan Kreurch ze Światowego Związku Żołnierzy AK.
Więcej w dzisiejszym DZIENNIKU.
Jeszcze kilka lat temu nikt by nie pomyślał, że można świętować w ten sposób. Powstanie warszawskie wydawało się być zbyt poważną sprawą, by robić z niego strzelanie farbą. A jednak. 30 lipca dwieście osób będzie w ten sposób obchodzić 62. rocznicę jego wybuchu - informuje DZIENNIK.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama