Z ponad czterdziestu przebadanych pacjentów, u dwunastu lekarze wykryli śmiercionośny wirus. Ale ofiar bezmyślnych pracowników stacji dializ może być znacznie więcej. Bo od grudnia, czyli od czasu otwarcia stacji, z jej usług skorzystało około stu chorych na nerki.

Prokuratorzy nie mają wątpliwości, kto zawinił. To pracownicy stacji, którzy mieli do dyspozycji jedną z najnowocześniejszych aparatur w kraju, ale o nią nie dbali. Nie przestrzegali nawet podstawowych zasad higieny. Teraz grozi im pięć lat więzienia za narażenie zdrowia i życia pacjentów.

Wirus, którym zarażeni zostali chorzy na nerki, jest wyjątkowo podstępny. Przez lata nie daje żadnych objawów. Zarażeni zaczynają się czuć źle dopiero, gdy wywołana przez wirus żółtaczka jest w zaawansowanym stadium. Wtedy wątroba jest nieodwracalnie zniszczona. Jeśli chorzy nie dostaną w porę leków, czeka ich śmierć.