Utrzymywanie armii zawodowej jest tańsze.

Dlaczego? Bo nie organizuje się ani komisji poborowych, ani nie zatrudnia masy urzędników, którzy mają pełne ręce roboty z ciągłą rotacją wśród poborowych. Trzeba ich ciągle rejestrować w jednostkach, a później przenosić do rezerwy. Po niedawnym wprowadzeniu etatów we francuskim wojsku, koszt utrzymania żołnierzy spadł tam o 25 proc.

Wojsko zawodowe jest skuteczniejsze.

Jeden zawodowy żołnierz, który szkolił się przez kilka lat na poligonie, jest groźniejszy niż dziesięciu żółtodziobów, którzy poszli w kamasze na dziewięć miesięcy. Ci nauczyli się tylko kopać rowy i obierać ziemniaki. Ponadto nowych poborowych trzeba wciąż uczyć podstawowych rzeczy, takich jak strzelanie. A zawodowiec, nie dość, że przez kilka lat nauczy się rewelacyjnie strzelać, to na poligonie wciąż poznaje nowinki techniczne i taktyczne. W boju jest więc groźniejszy, bo sam potrafi rozpoznać taktykę i broń wroga. I podjąć prawidłową decyzję.

Zawodowcy są bardziej bitni i lojalni.

Traktują wojsko jak miejsce pracy, więc konkurują z kolegami na wiedzę, sprawność i odwagę. Zależy im na robieniu kariery i otrzymaniu kolejnej belki na pagonie. W dodatku zawodowa armia dba również o rodzinę żołnierza, co nie pozostaje bez wpływu na jego morale. A poborowi? No cóż. Zazwyczaj są młodymi chłopakami, którzy z przymusu poszli do wojska, bo nie mieli innego wyjścia. Chcą tylko jak najlżej odbębnić służbę.

Tylko zawodowa armia jest przystosowana do walki z największym wrogiem współczesnych czasów - terrorystami.

Zawodowe jednostki są małe, ale za to bardzo dobrze wyszkolone. Potrafią więc szybko zlokalizować terrorystów i zlikwidować ich. Poborowi nie poradziliby sobie w takich sytuacjach.

Zawodowa armia to moneta przetargowa w polityce międzynarodowej.

Jeśli zależałoby nam na względach innych państw, które znalazły się w militarnej potrzebie, zawodowe wojsko zawsze mogłoby służyć swoją pomocą. Już teraz nasi chłopcy, służący na kontraktach, jeżdżą na misje pokojowe (jak np. do Kosowa) czy stabilizacyjne (Irak, Afganistan).

W zawodowym wojsku znacznie rzadziej zdarzają się bunty i fale przemocy.

Żołnierze są zadowoleni ze swojej pracy i nie mają ochoty stracić jej przez gnębienie tzw. kotów.