Z pozoru nie będą się różnić od normalnych, państwowych szkół. W dzień lekcje, po nich najrozmaitsze zajęcia. Ale potem powrót nie do rodzinnego domu, a do internatu. Razem z pozostałymi wychowankami takiego ośrodka - gimnazjalnymi chuliganami, z którymi nauczyciele z tych zwykłych szkół nie mogą sobie dać rady.
Minister edukacji Roman Giertych chce, by to dyrektorzy szkół wskazywali palcem na najbardziej agresywnych wychowanków, a specjalne komisje przy kuratoriach oświaty odsyłały ich do ośrodków wsparcia. Ale bez zgody rodziców nic z tego. Tyle że w takiej sytuacji do akcji będzie musiał wkroczyć sąd.
Skąd pomysł na stworzenie ośrodków wsparcia? Wszystko to w ramach programu "Zero tolerancji" po ostatnich dramatach, do jakich dochodziło (i niestety nadal dochodzi) w polskich gimnazjach.
Samobójstwo upokorzonej przez kolegów 14-letniej Ani, próba samobójcza dręczonego nastolatka z Mogilan, przypadki pobić i molestowania seksualnego i to podczas lekcji... Dlatego resort edukacji chce, by młodociani prześladowcy byli karani. Surowo.