W poniedziałek lekcja polskiego w klasie III f w liceum im. Żeromskiego w Opocznie wyglądała nietypowo: nauczycielka przyniosła kij, worek i groch. Rekwizyty pokazała podczas omawiania wyników próbnych matur. Na środek sali poprosiła Marcina - maturzystę, który oblał test. Kazała mu uklęknąć na grochu i założyć na głowę worek. Potem wymierzyła kilka razów kijem. Cała ta scenka trwała około dwóch minut.
"To było podsumowanie lekcji. Chciałam pokazać uczniom, jak w średniowieczu wymagało się konsekwencji od leniwych uczniów" - tłumaczy DZIENNIKOWI Halina Mikołajczyk. "To był taki żart, wszyscy dobrze się bawili.
Sam Marcin, pytany o upokarzające go wydarzenia, też stara się bagatelizować sprawę. Tłumaczy, że test z polskiego napisał na 29 procent. Wypracowania nawet nie zaczął. "Nie chciało mi się" - mówi krótko. "A ta kara na lekcji? Wcale nie czułem się upokorzony" - zapewnia.
Ale o sprawie zrobiło się głośno w mieście. Rodzice zaczęli niepokoić się metodami wychowawczymi pani profesor. "Ta pani uczy też moje dziecko i nie pozwolę na to, żeby taka sytuacja je spotkała" - mówi matka jednej z uczennic. Jej córka dodaje: "Nie chcę nawet o tym myśleć. To było głupie, a nie śmieszne. Jeszcze potem chwaliła się tym na innych lekcjach".
W podobnym tonie wypowiadają się inni uczniowie opoczyńskiego ogólniaka. Część z nich woli o sprawie nie rozmawiać, inni przyznają, że nauczycielka przesadziła. Wszyscy jednak robią to anonimowo. "Zakładanie kosza na śmieci nauczycielowi w Toruniu też niby było żartem?" - pyta hardo jeden z maturzystów.
Klęczenie na grochu, zakładanie worka na głowę, wymierzanie "klapsów" kijem. Tak polonistka z liceum w Opocznie przekonywała maturzystę do nauki. Dyrekcja szkoły i kuratorium uznały zajście za... niekonwencjonalne metody wychowawcze - pisze DZIENNIK.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama