Podczas uroczystości przy pomniku Ofiar Grudnia '70 odczytany został apel poległych. Właśnie tam, w pobliżu przystanku kolejki SKM Gdynia-Stocznia, przed 36 laty padły w Gdyni pierwsze strzały do robotników. Pod monumentem zebrało się ok. 300 osób, był również prezydent Lech Kaczyński.
"To był koniec marzeń o tym, że tamten system może być zreformowany" - mówił prezydent i dodał, że to właśnie ów pamiętny grudzień kształtował potem opozycję. Tłumaczył, że wolność i niepodległość, które dziś mamy, to wartości, ale i konkretne "zadania do zagospodarowania".
Lech Kaczyński zwrócił uwagę, że podczas apelu poległych, który otworzył gdyńskie uroczystości, wyczytane zostały nazwiska głównie młodych ludzi.
"Zginęli w walce z tamtym, obcym naszemu narodowi, obcym naszym podstawowym wartościom, systemem. Można powiedzieć polegli w walce, ale w walce, która w końcu zakończyła się sukcesem, zwycięstwem, choć było to wiele, wiele lat później"- mówił prezydent.
Według oficjalnych danych, podczas krwawych pacyfikacji w Gdyni, Gdańsku, Szczecinie i Elblągu w grudniu 1970 roku zginęły co najmniej 44 osoby, a ponad 1160 zostało rannych.
Zabitych chowano nocą w zbiorowych mogiłach. Pilnowała tego Służba Bezpieczeństwa. Władza nie chciała, żeby Polacy dowiedzieli się, ile osób zostało zamordowanych. A ci ginęli, bo odważyli się wystąpić przeciwko ogłoszonym podwyżkom. Kule dosięgły także robotników idących do pracy.
To wtedy powstała słynna piosenka "Janek Wiśniewski padł". Napisano ją na cześć 12-letniego chłopca, zastrzelonego na ulicach Trójmiasta.