"Dopiero po trzech tygodniach poszukiwań znalazłem osobę chcącą pracować na stanowisku handlowca" - denerwuje się prowadzący firmę Ireneusz Kamiński z Bartoszyc. Chcieliby od razu zarabiać dwa tysiące złotych. A ja nie mogę zaproponować tyle młodej osobie bez stażu - dodaje.

Reklama

Do pracy nie garną się nie tylko ludzie bez kwalifikacji. "A co? Mam iść do roboty za 700 zł? Po co, skoro na przemycie w tydzień wyciągnę tysiąc" - tłumaczy "Gazecie Olsztyńskiej" magister administracji Grzegorz. "Próbowałem znaleźć pracę w swoim zawodzie, jednak bez znajomości i układów człowiek nic nie wskóra. Co ja na to poradzę, że nikt z mojej rodziny nie pracuje w urzędzie?"

Nie ma chętnych do pracy nie tylko w prywatnych firmach, ale i na przejściu granicznym w Bezledach. Brakuje celników, głównie mężczyzn. I nic dziwnego, bo początkujacy celnik zarabia tysiąc sto złotych netto, czyli tygodniówkę przemytnika.