Wystrojeni jak na bal amatorzy zimnej kąpieli pluskali się w wodzie. Żeby tradycji stało się zadość, wznieśli noworoczny toast szampanem. Przyjęli przy okazji do swojego grona kilkunastu nowych śmiałków. Zabawa była iście szampańska, a wyczyny "morsów" podziwiał tłum spacerowiczów na plaży w Gdańsku-Jelitkowie.
Z kolei "mors" z Krakowa o pseudonimie Kaloryfer z okazji nadejścia Nowego Roku wskoczył do Wisły i przepłynął ok. 120 metrów. Wcześniej zebrał się z czterema swoimi kolegami i wpław pokonali Dunajec.
Jedyne, na co "morsy" mogły narzekać, to wyjątkowo ciepła zima. Na dworze było 8 stopni Celsjusza, a temperatura wody wynosiła 2 stopnie Celsjusza. A - jak wiadomo - ci zapaleńcy lubują się w kąpielach w lodowatej wodzie - przy trzaskającym mrozie. Corocznie kąpią się w Bałtyku od października do kwietnia.
Gdański Klub Morsów istnieje od 31 lat. Na początku liczył tylko 10 członków, teraz ma ich ponad 200. Najstarszy to 77-latek, najmłodszy ma zaledwie 10 lat. "Morsy" nie kąpią się w zimnej wodzie tylko dla oklasków i rozgłosu, ale ze względów zdrowotnych. Lodowate kąpiele hartują organizm.
Pluskanie w zimnej wodzie jest jednak niewskazane dla ludzi cierpiących na choroby układu moczowego, nadciśnienie i choroby serca. Ale i tu zdarzają się wyjątki. Jednym z "morsów" jest mężczyzna po dwóch zawałach.