Marek T., pseudonim Siwy, przez najbliższe sześć lat będzie żałował, że nie ukrywał się lepiej. Ale nie ma go co żałować, bo musiał być wyjątkowo mało rozgarnięty. Zamiast dobrze się ukryć, przed sądem i prokuratorem ukrywał się w sklepie na warszawskiej Pradze Północ. Pracował tam jako zwykły sprzedawca.

To, że teraz trafi za kraty, to dzieło przypadku. Policjanci z wydziału walki z przestępczością samochodową jechali właśnie do podwarszawskich Marek. Ponieważ zachciało im się pić, zatrzymali się pod praskim sklepem. Gdy jeden z nich wszedł do środka, zobaczył sprzedawcę, który właśnie kończył układać towar na półkach. Gdy ten się odwrócił, wyszło na jaw, że to znany złodziej samochodów "Siwy". Policjant natychmiast złapał za kajdanki i nie czekając, zakuł w nie sprzedawcę.

Teraz "Siwy", specjalizujący się w kradzieżach luksusowych aut - głównie japońskich, będzie musiał odsiedzieć swoje sześć lat. A gdyby nie brak pomyślunku, rok miałby już z głowy.