Mieszkańcy Augustowa mają dość wielotonowych ciężarówek rozjeżdżających ich miasto. Mają dość życia w codziennym strachu o życie swoje i swoich bliskich - pisze "Fakt".
Nasza córka zginęła, bo nie ma obwodnicy
Osiemnastoletnia Monika Makarewicz zaczynała dorosłe życie. Właśnie kończyła szkołę, wybierała się na studia. Niestety, na przejściu dla pieszych w Augustowie potrącił ją kierowca ciężarówki. Monika zmarła w szpitalu. Nie doszłoby do tej tragedii, gdyby Augustów miał obwodnicę, o którą mieszkańcy miasta walczą już od ponad 15 lat.
"Nasza ukochana Moniczka była naszą iskierką, naszą dumą. Boże, dlaczego musiała zginąć?" - Barbara Makarewicz, mama Moniki, kryje twarz w dłoniach. "Kierowca, który zabił naszą córkę, tłumaczył, że się zagapił. Gdyby była obwodnica, nie musiałby tędy przejeżdżać" - mówi Zdzisław Makarewicz, ojciec 18-latki.
To był kwiecień ubiegłego roku. Dzień był słoneczny i ciepły. Monika szła chodnikiem. Na ul. 29 Listopada postanowiła po pasach przejść na drugą stronę jezdni. Już prawie przeszła na drugą stronę, zabrakło jej jednego kroku, kiedy nagle uderzyła w nią ciężarówka.
Cudem przeżyłam zderzenie z TIR-em
Niewiele osób przeżyło zderzenie z TIR-em. Mieszkającej pod Augustowem Monice Zubowicz jakimś cudem się to udało. Trzy dni leżała w śpiączce, ale w końcu odzyskała przytomność. Jej nie trzeba przekonywać, że obwodnica Augustowa powinna powstać jak najszybciej.
"Niewiele pamiętam. To był moment. Potem ciemność. Obudziłam się w szpitalu. To cud, że przeżyłam. Bóg nade mną czuwał" - mówi 18-latka.
Dziewczyna szła właśnie do szkoły. Przechodziła na drugą stronę jezdni i rozpędzony TIR nie zdążył wyhamować. Zderzenie z wielką ciężarówką odrzuciło dziewczynę na kilka metrów. Ze złamaniem podstawy czaszki i stłuczeniem mózgu trafiła do szpitala, gdzie lekarze przez kilka dni walczyli o jej życie. Udało się. Ale Monika do dziś odczuwa skutki wypadku. "Często boli mnie głowa i nie mogę wykonywać żadnych szybkich ruchów" - mówi 18-latka. "Odetchnęłabym z ulgą, gdyby ciężarówki nie musiały już jeździć przez miasto".
Ciężarówka zabrała mi zdrowie
"Już nigdy nie będę całkiem zdrowy" - mówi Jan Białozor z Augustowa. TIR wjechał w tył jego samochodu, kiedy pan Jan chciał skręcić w lewo. Do dziś augustowianin ma problemy z kręgosłupem i co parę miesięcy musi przechodzić kolejne operacje.
Do wypadku, w którym został poszkodowany, doszło na ul. Kardynała Wyszyńskiego. Chciał skręcić w lewo. Ustawił się na lewym pasie i zatrzymał, by przepuścić samochody jadące z naprzeciwka. W ostatniej chwili zobaczył w lusterku, że jadący za nim TIR nie da rady wyhamować. Potem poczuł uderzenie i silny ból w kręgosłupie. Trafił do szpitala. Miał uszkodzone dwa kręgi. Musiał przejść długą rehabilitację. "To szczęście, że żyję. A co by było, gdybym nie jechał sam, tylko wiózł kogoś z tyłu?" - zastanawia się pan Jan.
Mężczyzna do dziś odczuwa skutki wypadku. Jakiś czas potem stracił czucie w prawej ręce i musiał poddać się operacji. Później dowiedział się, że już nigdy nie odzyska pełnej sprawności. Czeka go jeszcze seria bolesnych operacji.