Wczoraj DZIENNIK ujawnił, że szef policji Konrad Kornatowski polecił wszystkim komendantom wojewódzkim rejestrować i rozpracowywać "zielonych" i organizacje zagrażające rządowemu programowi obwodnicy w dolinie Rospudy. W tym celu wysłał specjalne pismo o sygnaturze WK-II-146/2006.
"O sprawie dowiedziałem się z DZIENNIKA . Będę o tym rozmawiał z ministrem spraw wewnętrznych" - zapowiedział już rano na konferencji prasowej premier Jarosław Kaczyński. Wkrótce potem doszło do spotkania premiera z ministrem Januszem Kaczmarkiem.
"Przekazałem premierowi, że już zdążyłem zażądać pisemnej analizy wydanego polecenia. Gdy tylko ją otrzymam, zdecyduję o konsekwencjach" - mówił DZIENNIKOWI tuż po spotkaniu minister Kaczmarek.
Oficjalnie rzecznik KGP powtarzał argumenty, które przytaczał w opublikowanym wczoraj wywiadzie sam Konrad Kornatowski: "Chodzi o to, że do protestujących mogą przyłączać się osoby, które mają nie do końca szlachetne intencje, a to może prowadzić np. do zamieszek. Jako policja mamy obowiązek sprawdzać takie informacje i zapobiegać ewentualnym zagrożeniom" - mówi Danuta Wołk-Karaczewska. Wbrew uspokajającym słowom rzecznika, w centrali policji nie było wczoraj spokojnie.
"Komendant Kornatowski wezwał autorów pisma, czyli dyrektorów Biura Wywiadu Kryminalnego i Biura Kryminalnego. To nie była przyjacielska rozmowa. Może dojść do dymisji" - tłumaczy jeden z wysokich rangą oficerów.
Spośród polityków najostrzej zaprotestował wczoraj Ryszard Kalisz: "Te działania łamią prawa obywatelskie. Szef policji powinien natychmiast zostać odwołany" - mówił. Odetchnęli zaś wczoraj sami policjanci, którzy mieli realizować polecenie swojego szefa. Zdążyły dotrzeć do nich informacje, że centrala wycofa się.
"Komendanci wojewódzcy pismo do realizacji przekazali wydziałom operacyjnym, kryminalnym. My zbieramy informacje operacyjnymi metodami: podsłuchując, podglądając, werbując agentów i informatorów. Stąd nasze przerażenie. Baliśmy się, że za kilka lat ktoś powie, że inwigilowaliśmy legalnie działające organizacje. Jak zwykle odpowiedzialność ponieślibyśmy my a nie szefowie" - wyjaśnia oficer wydziału kryminalnego.
Wątpliwości, że polecenie przekracza granice prawa nie ma prof. Zbigniew Hołda z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Według niego policja nie może inwigilować i rejestrować w swoich bazach danych ekologów ze względu na bezpieczeństwo: "Aż głupio mówić, bo komendant główny dopiero co zaczął swoje urzędowanie, a ma taki niezręczny debiut. Przecież wiemy, że policja działa na podstawie prawa, że może gromadzić informacje tajne, dochodzeniowo-śledcze, administracyjno-porządkowe, ale zawsze musi być ku temu faktyczna podstawa działań. Jeśli policja mówi, że chce szacować liczbę protestujących, to niech zatrzymuje autobusy i niech liczy! A jeśli chodzi o polskich ekologów, wszyscy wiemy, kim są, bo działają w sposób jawny. Taką mają zasadę: demonstracyjnie, jawnie".
Informacje podane przez nas oburzyły również ekologów, którzy cały czas protestują w obronie doliny Rospudy. Szef Greenpeace Polska Maciej Muskat powiedział: "Greenpeace jest przyzwyczajony do takich metod poza Europą, ale nie przypuszczałem, że czasy rewizji i podsłuchów powrócą do Polski. Wydanie takiego rozkazu oznacza, że prawa obywatelskie, o które walczyło pokolenie moich rodziców, są zagrożone. Wierzę, że w interesie Polski leży pokazanie, że jest krajem, w którym niezależne i legalnie działające organizacje nie muszą obawiać się orwellowskich metod".
Przebywający w dolinie ekolodzy również obracali w żart polecenia szefa policji. Powtarzali, że ich kontakty z policjantami są bardzo dobre. "Marzną tu razem z nami" - mówili.
Szef resortu spraw wewnętrznych na dywaniku u premiera, opozycja żąda głowy szefa policji - to efekt naszej publikacji o poleceniu inwigilowania ekologów przez policję. "Nie pozwolę na takie praktyki" - mówi DZIENNIKOWI premier Jarosław Kaczyński.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama