Kosaczow zapowiedział w rosyjskiej telewizji, że Rosja poruszy temat ekspozycji na zbliżającej się sesji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy (ZPRE) w Strasburgu. To, że wystawa jest nieczynna za niedopuszczalne uznał też Michaił Margiełow, przewodniczący komisji spraw zagranicznych Rady Federacji, izby wyższej parlamentu Rosji.
Dyrekcja muzeum zapewnia natomiast, że to... sami Rosjanie zamknęli wystawę. "My chcemy ją jak najszybciej otworzyć" - mówiła dziennikowi.pl wicedyrektor Teresa Świebocka. O tym, że wszystko jest w porządku, zapewniał dziennik.pl także rosyjski wicekonsul w Polsce Stanisław Antipin.
Sprawę zamkniętej rosyjskiej ekspozycji wywołała rosyjska gazeta "Kommiersant", która napisała, że Polacy szantażują Rosjan. Według niej, dyrekcja muzeum gotowa jest otworzyć ekspozycję ponownie tylko wtedy, jeśli strona rosyjska uzna okupację polskich terytoriów przez ZSRR.
"Rosyjska wystawa miała wiele błędów merytorycznych. Na przykład podwójnie liczono ofiary Holokaustu, w ogóle o tym nie wspominając" - tłumaczy pracownik muzeum Auschwitz, Piotr Setkiewicz. Tłumaczy, że Rosjanie jako rosyjskie ofiary Holokaustu liczyli osoby, które w innych ekspozycjach wymienione były jako obywatele Polscy. Mowa o mieszkańcach Zachodniej Ukrainy i Białorusi. "I dochodziło do absurdów. W jednej części muzeum można się było dowiedzieć, że w wyniku Holokaustu zginęły 3 mln polskich Żydów, a w rosyjskiej części, że również 2,5 mln rosyjskich Żydów. I w ten sposób można odnieść wrażenie, że jedyne ofiary Holokaustu to polscy i rosyjscy Żydzi" - wyjaśnia Setkiewicz.