Kiedy pijący piwo na ławce w parku Szkoci usłyszeli, że przechodząca trójka rozmawia po polsku, najpierw zaczęli przechodniów wyzywać, a potem rzucili się na nich. Szczuli ich psami. Magda, trafiona puszką z piwem, upadła, jej siostra dostała pięścią w twarz, a szwagra najpierw jeden z oprawców ugryzł w ucho, potem powalił na ziemię i zaczął bić.

Reklama

"Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, co mogłoby się stać, gdyby Artura nie było w pobliżu" - opowiadała potem przerażona Polka brytyjskiej gazecie "Sunday Mail". Bramkarz reprezentacji i Celtiku Glasgow wracał przez ten sam park od swojego kuzyna. Kiedy usłyszał wołanie o pomoc, pobiegł w kierunku, z którego je usłyszał. Uwolnił Polaka i rzucił się na jego oprawców. Wtedy obaj bandyci z towarzyszącą im kobietą uciekli.

Rodakom nic poważnego się nie stało. "To prawdziwy bohater" - mówi teraz o Borucu Magda, której dopiero mąż wyjaśnił, kim jest jej wybawca. Piłkarz skromnie odpowiada, że zrobił to, co każdy zrobiłby na jego miejscu.