Wprowadzenie kart to duża zmiana. Ułatwi życie pacjentom - na przykład szybciej zapiszemy się do przychodni czy szpitala. Zyskać ma też służba zdrowia – karty mają ukrócić afery polegające na wyłudzaniu pieniędzy z NFZ.
Na kartach zostanie wytłoczone nasze imię i nazwisko. Wmontowany mikroprocesor zapisywać będzie historię naszych kontaktów ze służbą zdrowia: wizyty lekarskie, wykonane badania, przepisane leki.
Takie rozwiązanie ma liczne zalety. Rejestracja w przychodni będzie szybsza - wystarczy zeskanować kartę w czytniku. Zaniepokojeni mogą być pacjenci, którzy z upodobaniem chodzą od lekarza do lekarza i porównują diagnozy. Lekarz będzie mógł odmówić takiemu pacjentowi kolejnej wizyty czy recepty. NFZ z łatwością wykryje przypadki fałszerstw. Na przykład gdy inwalida wojenny otrzymuje zadziwiająco dużo opakowań drogiej viagry na w pełni refundowaną receptę. Albo gdy nieuczciwa poradnia lub szpital dopisuje swoim pacjentom fikcyjne wizyty i wystawia za nie rachunki.
Prezes Sośnierz twierdzi, że zaoszczędzone w ten sposób pieniądze posłużą tym, którzy naprawdę potrzebują leczenia. Tak się stało na Śląsku, gdzie Sośnierz wprowadził karty osiem lat temu, gdy był dyrektorem śląskiej kasy chorych. Zastąpienie tradycyjnych książeczek zdrowia kartami podobnymi do bankomatowych tak spodobało się mieszkańcom, że w ostatnich wyborach parlamentarnych Sośnierz dostał w swoim okręgu najwięcej głosów. Od ubiegłego roku, już jako prezes NFZ, lansuje pomysł wprowadzenia podobnego systemu w całym kraju. Przedsięwzięciu sprzeciwiło się jednak MSWiA. Resort spraw wewnętrznych od przyszłego roku zamierza wprowadzać nowe dowody osobiste, które mogą jednocześnie pełnić funkcje kart ubezpieczenia zdrowotnego.
Sośnierz twierdzi, że wymiana dowodów potrwa wiele lat, a on nie chce tak długo czekać. "Na samym tylko fałszowaniu recept NFZ traci 100 mln zł rocznie" - denerwuje się. Ostatecznie przekonał rząd, by wprowadzić karty ubezpieczenia zdrowotnego i połczyć je z kartą świadczeń socjalnych przygotowywaną przez resort pracy.
"Jeszcze w tym roku rozpiszemy przetargi. Żeby nie zarzucano mi sympatyzowania z żadną firmą, na oprogramowanie, sprzęt i karty będą osobne przetargi" - tłumaczy Sośnierz.
Kartę ma otrzymać każdy Polak. Przedsięwzięcie ma kosztować NFZ około 400 mln zł, czyli ponad 10 zł na osobę - czytamy w DZIENNIKU.
Piotr Piętak, wiceminister MSWiA odpowiedzialny za rejestry informatyczne kraju, jest bardzo sceptyczny: "Owszem, na wspólnym spotkaniu z ministrem Gosiewskim ustaliliśmy, że pan Sośnierz będzie wprowadzał swoje karty, a niezależnie od tego MSWiA już od przyszłego roku rozpocznie wydawanie dowodów osobistych nowej generacji. Dowody będą mogły pełnić jednocześnie funkcję kart Sośnierza. Pacjent będzie miał wybór, z której karty chce skorzystać" - tłumaczy Piotr Piętak.
Jego zdaniem rozdawanie kart zajmie Sośnierzowi kilka lat i będzie kosztowało dziesięć razy więcej, niż założono. "Wysłałem do prezesa list z prośbą o przedstawienie wyliczeń, ale nie raczył odpowiedzieć" - mówi Piętak.
Ostrzega, że realizacja pomysłu Sośnierza okaże się skandalem. I zapowiada, że w tej sprawie zwróci się do Sejmu, prezydenta i premiera.