Przez prawie dwa lata maszyny stały w Sankt Petersburgu. W firmie SPARK, która je remontowała, należącej do Jurija Borisowa, który jako major armii radzieckiej uczestniczył kiedyś w inwazji ZSRR na Afganistan. W końcu nadarzyła się okazja - pod koniec 2006 r. siedem takich śmigłowców transportowych Bumar sprzedał polskiemu MON na misję w Afganistanie.
"Tak, to są te śmigłowce, których nie odebrali Irakijczycy" - przyznaje były prezes Bumaru Roman Baczyński. "W 2004 r. planowaliśmy, że wyremontujemy w Sankt Petersburgu wszystkie 24, ale po tym, jak strona iracka nie odebrała pierwszych siedmiu, zarzuciliśmy dalsze remonty" - dodaje. Jak mówi, Irakijczycy dopłacili dwie trzecie ceny i zamówili nowe maszyny.
Dlaczego Bumar sprzedał polskiej armii śmigłowce zakwestionowane przez Irakijczyków? "MON chciał mieć śmigłowce w ciągu dwóch miesięcy. Na nowe trzeba było czekać blisko dwa lat, bo producenci są obciążeni zamówieniami" - mówi Baczyński. Tłumaczy, że helikoptery są lepsze od tych, które ma obecnie polska armia: w Sankt Petersburgu przeszły generalne remonty. "Mogą latać 600 godz. do następnego przeglądu. Kolejny remont czeka je za 12 lat" - zapewnia.
Dlaczego MON je kupiło? "Jako przedstawiciel rządu spełniałem jego obietnicę, że żołnierze dostaną to, czego potrzebują do bezpiecznego wykonania misji" - mówi były szef MON Radosław Sikorski. "Pierwszy raz słyszę, że to są te śmigłowce, których nie chciał odebrać Irak" - twierdzi z kolei generał broni Waldemar Skrzypczak, dowódca Wojsk Lądowych.
Za siedem śmigłowców Mi-17 MON zapłaciło ok. 60 mln zł. Trzy mają 29 lat, jeden 28, kolejne trzy - 25 lat. Muszą jeszcze przejść gruntowną modernizację, by przeistoczyły się w wersję wojskową. "Sześć śmigłowców jest modernizowanych w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 2 w Bydgoszczy, a jeden w WZL nr 1 w Łodzi" - mówi DZIENNIKOWI dyrektor pierwszego zakładu Alfred Załużny.
Według Departamentu Prasowo-Informacyjnego MON zakup był podyktowany "pilną potrzebą operacyjną". Śmigłowce są dostosowywane do działań w dzień i w nocy, są w nich montowane systemy łączności i nawigacji, GPS, systemy osłony przed rakietami przeciwnika, a co najmniej cztery zyskają dodatkowe opancerzenie. Modernizacja będzie kosztować ok. 60 mln zł. Resort jest już bardziej sceptyczny niż prezes Bumaru - polatają najwyżej 10 lat. Czyli wartość jednego śmigłowca to ok. 17 mln zł, czyli równa nowym Mi-17.
Afera z tymi śmigłowcami to dalszy ciąg skandalu, jaki wybuchł wokół kontraktów Bumaru dla armii irackiej, wartych ponad 400 mln dol. W ich zawieraniu brał udział ówczesny wiceminister obrony Iraku Ziad Cattan, legitymujący się polskim, irackim i niemieckim paszportem. Został zdymisjonowany, gdy władzę w Iraku objął Ibrahim Dżafari. Nowe władze oskarżyły Cattana o defraudację pieniędzy irackiego MON i kupowanie przestarzałego sprzętu, m.in. śmigłowców od Bumaru.
Według doniesień Associated Press z 2005 r. Cattan był podejrzewany o wyprowadzenie z resortu najpierw 300, potem 700 mln dol. W kontraktach pośredniczyły różne firmy. Bumar zapewniał, że na linii Bumar - pośrednicy sprawy finansowe były w jak najlepszym porządku.