"Pan Serafin był chroniony przez MSWiA. W sytuacji, gdy on dalej pracuje w policji, choć dostał zarzuty, a prokuratura go oskarżyła, to jest to straszny skandal" - mówi Biernacki dziennikowi.pl. "Ta cała sytuacja pokazuje bezmyślność i deprawację policji, a zwłaszcza pewnego układu w MSWiA, który bronił Serafina" - dodaje polityk.
Na dziś PO szykuje interpelację, w której politycy zapytają szefa MSWiA, Janusza Kaczmarka, dlaczego Serafin wciąż jeszcze pracuje w policji, mimo że jest oskarżony.
Serafin stracił ministerialną posadę i wrócił do policji po aferze z wykorzystaniem policjantów jako taksówkarzy. Zginęli oni w wypadku po odwiezieniu go do domu w Siedlcach. Serafinowi krzywda jednak się nie stała: pracuje w Krajowym Centrum Informacji Kryminalnych przy Komendzie Głównej Policji - dowiedział się dziennik.pl.
Komendant główny policji Konrad Kornatowski tłumaczy, że po tragedii przeprowadzono w policji postępowanie dyscyplinarne. Uznano wówczas, że Serafin nie naruszył regulaminu i tak w zasadzie... nic się nie stało. Sprawę zamknięto.
Kornatowski powiedział dziennikowi.pl, że polecił jeszcze raz zbadać sprawę. Według informacji dziennika.pl, nowe dochodzenie ma też rozstrzygnąć, czy ci, którzy poprzednio prowadzili postępowanie, nie dopuścili się uchybień.
Jednak prokuratura nie ma wątpliwości, że Serafin złamał prawo. Już w styczniu urzędnik dostał zarzut nakłaniania do wydania polecenia. W piątek akt oskarżenia skierowano do sądu. Grożą mu trzy lata więzienia.