Byli oficerowie WSI zapewniają, że nie kradli. Przyznają jednak, że część amerykańskich pieniędzy mogła zostać wykorzystana na cele wywiadowcze. Czy zgodnie z prawem? To była wojna – odpowiada na zarzuty zastrzegający anonimowość oficer WSI, który służył w Iraku.

Afera bakszyszowa wybuchła na wrocławskim lotnisku. 6 lutego 2005 r. o 3 w nocy Żandarmeria Wojskowa przeszukała kilkunastu żołnierzy i cywilów powracających z misji z Iraku. Znaleziono przy nich 90 tys. dol. Żandarmi dostali sygnał z najwyższego szczebla WSI. Znalezione dolary stały się głównym dowodem na to, że w Iraku dochodziło do przekrętów.

14 zostało oskarżonych o branie od Irakijczyków łapówek, czyli bakszyszu - było to na ogół 7 - 10 proc. kontraktu, który chciała wykonywać na zlecenie polskiego kontyngentu iracka firma. Siedmiu oskarżonych przyznało się do winy i dobrowolnie poddało karze. Pozostali, w tym pułkownik Mariusz Saletra i Wojciecha S., ekonomista, nie czuli się winni i byli sądzeni w oddzielnym procesie.

Niespodziewanie podczas jednej z rozpraw Wojciech S. wypalił: " Wojskowe Służby Informacyjne kazały nam fałszować dokumentację przetargów". Podobnie mówił pułkownik Mariusz Saletra. Nie przekonało to sędziów wojskowych, którzy skazali pułkownika Saletrę na 4 lata więzienia i wydalenie ze służby, a cywilnego pracownika wojska Wojciecha S. na 3 lata.

Obaj twierdzą, że to WSI sfabrykowały całą sprawę. Zdecydowali się opowiedzieć DZIENNIKOWI o kulisach irackich kontraktów.

Amerykańskie miliony do podziału
Od rozpoczęcia interwencji w Iraku USA wydały tam miliardy dolarów. Według oficjalnych danych z Ministerstwa Obrony Narodowej, między 2004 a 2007 r. w ciągu siedmiu kolejnych zmian żołnierzy w Iraku, Polacy dysponowali ponad 100 mln dol. Były to pieniądze przeznaczone na budowę lub odbudowę najbardziej potrzebnych miejscowej ludności obiektów - wodociągów, szkół, dróg.


Amerykańskim funduszem pomocy przeznaczonej dla polskiej strefy zarządzała grupa CIMIC stworzona na wzór amerykańskiej Civil Affairs. Należeli do niej, poza kilkoma żołnierzami, cywilni eksperci z różnych dziedzin - prawnicy, ekonomiści, lekarze, archeolodzy i specjaliści od pomocy humanitarnej.

Podczas III zmiany (od lipca 2004 do lutego 2005 r.), w działalności CIMIC uczestniczyli właśnie ekspert od ekonomii Wojciech S. i pułkownik Mariusz Saletra. W czasie ich pobytu w Iraku CIMIC wydał 13 mln dolarów. "Część z tych pieniędzy zamiast pomóc Irakijczykom trafiło do kieszeni oficerów WSI" - mówią.

Reklama

"Na początku zmiany wezwał mnie do siebie dowódca dywizji generał Andrzej Ekiert. Kazał mi do realizacji kontraktów włączyć oficerów WSI. Tłumaczył, że w ten sposób służby będą mogły zdobywać dodatkowe informacje wywiadowcze" - opowiada DZIENNIKOWI pułkownik Saletra. Sam pochodzi z rodziny z wojskowymi tradycjami. Brat do niedawna pracował w Sztabie Generalnym. Ojciec - obecnie adwokat - wcześniej był sędzią wojskowym.

Pułkownik oskarża
Jak wyglądał mechanizm wyprowadzania pieniędzy na odbudowę Iraku? "Wyznaczyłem do współpracy ze służbami kilku archeologów oraz mjr. Tomasza K. Major jako bezpośredni zwierzchnik cywilnych ekspertów organizował defraudację. Zlecał swoim podwładnym fałszowanie projektów, ustawianie przetargów i sygnowanie kontraktów" - oskarża płk Saletra.


Twierdzi, że członkowie grupy CIMIC wybierali wykonawców i konkretne projekty na posiedzeniach komisji przetargowej. Następnie według wytycznych majora K. przygotowywali zafałszowaną dokumentację, na podstawie której przedstawiano stronie amerykańskiej rozliczenia finansowe.

"Współpracujący z WSI Irakijczycy występowali jako miejscowi kontraktorzy realizujący owe wirtualne projekty. Ich zadanie, tak samo jak dla grupy CIMIC, kończyło się na firmowaniu nie istniejących prac" - uzupełnia Wojciech S., ekonomista, wieloletni makler giełdowy z Warszawy.

Dlaczego godzili się na ten proceder? "Dla Irakijczyków pieniądze, jakie mogli zarobić na nielegalnych kontraktach, były fortuną. Członkowie grupy CIMIC wykonywali zaś polecenia zwierzchników. Ponadto oficerowie służb wojskowych wmówili im, że uczestniczą w misjach specjalnych dla dobra Polski. Niektórzy dostawali też drobne kwoty od swoich zwierzchników, ale lwią część pieniędzy inkasowali oficerowie WSI" - twierdzi Wojciech S.

Pieniądze na broń
Jakie ma dowody na poparcie tych zarzutów? "Nie widziałem, kto brał pieniądze. Poznałem tylko mechanizm ich wyprowadzania. O wirtualnych kontraktach WSI nigdy bym się pewnie nie dowiedział, gdyby mnie nie oddelegowano do współpracy ze służbami Civil Affairs w Diwaniji - amerykańskimi odpowiednikami CIMIC. To oni naprowadzili mnie na trop afery" - opowiada Wojciech S.


Jako ekonomista współpracował ze specjalną komisją wysłaną przez Departament Obrony i Senat USA, która kontrolowała, w jaki sposób wojska koalicji gospodarują funduszami pomocy. Jej kontrolerzy na początku 2005 r. ogłosili raport, z którego wynikało, że ponad 12 mld dol. przeznaczonych na odbudowę i pomoc Irakijczykom zostało wydanych poza wszelkimi procedurami.

"Amerykanie powiedzieli mi, które konkretnie projekty nie powstają" - wyjaśnia Wojciech S. Na podstawie amerykańskich informacji S. zaczął pytać Polaków o konkretne inwestycje, za które zapłacono, a po których nie było śladu. "Stałem się wtedy wrogiem numer jeden dla ludzi zaangażowanych w proceder" - opowiada Wojciech S. "Przede wszystkim majora Tomasza K., który nawet mi groził. Powiedział mi, że <Irak to niebezpieczny kraj i można z niego nie wrócić>".

K. został także skazany w aferze bakszyszowej, ale sąd uznał, że jego rola była mniejsza i major dostał niższy wyrok - 2,5 roku więzienia.
W sądzie major K. potwierdził, że pieniądze na odbudowę Iraku szły na inne cele: " Ludzie z WSI powiedzieli mi, że muszą mieć dodatkowe środki na wykup broni od Arabów - tłumaczył podczas tajnego procesu, dowiaduje się DZIENNIK.

Wodociągi na papierze.
Wirtualnymi projektami zainteresowała się jeszcze w 2006 r. Żandarmeria Wojskowa. Niektóre z nich wymieniła w pismach do prokuratury wojskowej, które zdobył DZIENNIK. Chodzi m.in. o fikcyjną renowację meczetu Imam Omran bin-Ali w Babilonie za 65 tys. dol., o instalacje wodne w miastach Al Qassim i Abu Garag, które kosztowały ok 350 tys. dol., lecz nigdy nie powstały. Chodzi także o przeprowadzone na papierze trzy projekty budowlane i remontowe w miastach Babil, Borsippa i Al Qassim, na które wydano 162 tys. dol.



Pułkownik Saletra i Wojciech S. twierdzą, że dotychczasowe ustalenia Żandarmerii to ledwie jedna dziesiąta ukradzionej kwoty. "Amerykanie informowali mnie jeszcze o dodatkowych 4 projektach wodnych wykonywanych w Diwaniji, każdy o wartości 300 tys. dol." - mówi Wojciech S. Płk Mariusz Saletra dodaje, że same wirtualne kontrakty archeologiczne były warte łącznie ok. 2 mln dol.

WSI: To była wojna
Szefem WSI w Iraku był pułkownik Grzegorz Błaszczyk. Dowódcą dywizji - generał Andrzej Ekiert. Z pułkownikiem Błaszczykiem nie udało nam się skontaktować. Generał Ekiert kategorycznie odmówił natomiast rozmowy na tematy irackich kontraktów i wydawania amerykańskich pieniędzy. To jednak właśnie ich Żandarmeria Wojskowa obwinia w pismach do prokuratury o niedopełnienie obowiązków przy rozliczeniach przetargów i wydawania pieniędzy na skupowanie broni.


Były szef WSI, generał Marek Dukaczewski odrzuca oskarżenia wobec podległych mu oficerów. "To linia obrony oskarżonych polegająca na tym, że część swojej winy próbują zrzucić na <policjanta>" - powiedział DZIENNIKOWI . "Wykonywaliśmy nasze obowiązki zgodnie z prawem i poczuciem obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa misji" - podkreśla.

DZIENNIKOWI udało się dotrzeć do jednego z byłych oficerów WSI, którzy służyli w Iraku. Zgodził się na rozmowę pod warunkiem zachowania anonimowości. Także on twierdzi, że zarzuty S. i Saletry to bzdury.

- Braliście pieniądze na odbudowę Iraku do własnej kieszeni?
- Wszyscy po powrocie przeszliśmy badania na wariografie i nie wykazały one, żeby ktokolwiek z nas kłamał. Najbardziej prześwietlany był nasz szef w Iraku, pułkownik Błaszczyk. Nikt z nas nie ma zresztą zarzutu.
- Fałszowaliście dokumentację przetargową?
- Nic o tym nie wiem. Znam jednak przypadki, kiedy trzeba było od razu zapłacić za większą partię broni przywiezionej nam przez Irakijczyka. Nie było wtedy na to funduszu, więc za zgodą szefów i Amerykanów wzięliśmy z puli na odbudowę. Z tego co wiem, po rozliczeniu z Amerykanami zostało to oddane.
- Czy takie przekładanie pieniędzy z funduszy amerykańskich na cele wywiadowcze było zgodne z prawem?
- To była wojna.

Sąd ma wątpliwości
Pułkownik przyznaje, że WSI miało wpływ na to, kto wygra konkretny przetarg. Jego zdaniem chodziło o to, by wyeliminować te firmy, które mogły być powiązane z terrorystami. Potwierdza, że niektóre kontrakty wygrywali też Irakijczycy "dobrze współpracujący z polskim kontyngentem".







Śledztwo w sprawie udziału WSI w irackich przekrętach prowadzi Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, ale do tej pory nikt z WSI nie ma w tej sprawie zarzutów.

Sąd Najwyższy, 22 maja zdecydował, że proces w aferze bakszyszowej, w którym zostali skazani Wojciech S. i pułkownik Saletra, ma być powtórzony. Dlaczego? Chodzi m.in. o to, by sprawdzić, jaka była rola WSI w irackiej historii. Zdaniem sądu do działań służb w tej sprawie "można mieć bardzo poważne wątpliwości".