Na pytanie "Czyś pan zwariował?", 25-latek odpowiedział zaskoczonym strażnikom: "Od miesiąca karmię misie miętusami. To dlatego nic mi nie robią".
Ochrona zoo miała już przygotowaną długą broń z nabojami usypiającymi grubego zwierza. Strażnicy miejscy zaczęli wzywać posiłki z policji. Tymczasem Kamil Ch. poczęstował niedźwiedzia miętusem i z powrotem wskoczył na chodnik dla zwiedzających.
Przestraszył się dopiero uzbrojonych ludzi i zaczął uciekać. Jednak mundurowi schwytali nierozważnego miłośnika niedźwiedzi. Kamil Ch. nie chciał podać swoich danych, ale w końcu się złamał. Okazało się, że był wielokrotnie notowany, a w policyjnych kartotekach znany jest jako Buszmen.
"Kamil Ch. był trzeźwy. Jak się okazało, wcześniej wielokrotnie notowano go m.in. za groźby karalne, kradzież, posługiwanie się fałszywym dokumentem" - powiedziała Dorota Tietz z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji. "Odpowie za wtargnięcie na teren ogrodzony. Na szczęście tym razem nie doszło do tragedii, w każdej chwili jednak niedźwiedzie mogły zaatakować. Apelujemy do miłośników zwierząt o rozwagę i rozsądek" - dodała Tietz.
Ma więcej szczęścia niż rozumu. Kamil Ch. od miesiąca wskakuje na teren wybiegu dla niedźwiedzi brunatnych w warszawskim zoo - i karmi je... miętusami. Niestety, misie będą mieć teraz przerwę w dostawie smakołyków. Ochroniarze zoo i strażnicy złapali dostawcę-ryzykanta na gorącym uczynku.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama