W sporze między rządem i lekarzami trwa gra na czas. Lekarze domagają się w tym roku miliarda złotych na podwyżki. Rząd się na to nie zgadza i argumentuje: jeśli do 10 lipca lekarze z powodu protestu nie zaczną wypełniać dokumentacji dla NFZ, ich placówki nie otrzymają pieniędzy za ostatni miesiąc. Wtedy lekarze w ogóle nie dostaną pensji, bo szpitale znajdą się na krawędzi bankructwa.

Te argumenty nie przekonują przywódców strajku z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Zarzucają oni rządowi, że nie traktuje ich poważnie i nie chce porozumienia. Dlatego protestujący dążą do eskalacji kryzysu w służbie zdrowia. Twierdzą, że tylko w ten sposób mogą zmusić rząd do ustępstw, bo jeśli w kłopotach finansowych znajdzie się większość szpitali, a nie tylko kilka, to rząd będzie miał poważny problem - pisze DZIENNIK.

Szef OZZL Krzysztof Bukiel mobilizuje strajkujących. W sobotę zaapelował do kolejnej grupy lekarzy, tym razem do internistów, by zwalniali się z pracy (do tej pory zrobili to lekarze w 30 szpitalach w kraju). Namawia ich, by martwili się o siebie, a nie o swoje zakłady pracy.

Dyrektorzy szpitali boją się powrotu komorników. "Nie będziemy mieć na ZUS. To grozi odwieszeniem ugody i zajęciem kont przez komornika" - mówi Maciej Biardzki, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Jeleniej Górze zadłużonego na 50 mln zł.

"Strajk nas zabije" - dodaje Agata Horanin-Bawor ze Szpitala im. prof. W. Orłowskiego w Warszawie, który także zmaga się z kłopotami finansowymi. Obecnie realizuje program naprawczy, zawarł ugody z ZUS, dostawcami leków i konserwatorami sprzętu. Wydaje się, że z powodu strajku cały wysiłek szpitala zostanie zaprzepaszczony.

Strajkujące szpitale muszą się liczyć z jeszcze jedną konsekwencją - nie będą brane pod uwagę przy podziale 800 mln zł tegorocznej nadwyżki w NFZ. Prezes NFZ Andrzej Sośnierz zapowiedział bowiem, że pieniądze otrzymają tylko te placówki, które leczą chorych zgodnie z zawartymi umowami i przedstawiają to w statystykach.

Krzysztof Bukiel próbuje jednak wykazać kolegom po fachu, że rząd ich oszukuje. Dowodem tego ma być decyzja o zmniejszeniu składki rentowej. Szef OZZL domaga się wyjaśnienia, dlaczego budżetu nie stać na podwyżki, skoro rząd jednocześnie zwiększa o 20 mld zł rocznie wydatki na ZUS.

Reklama

Bukiel namawia też lekarzy, by podpisywali się pod petycją do Parlamentu Europejskiego, w której skarży się, że w Polsce nie traktuje się ich podmiotowo i nie daje się im możliwości negocjowania wynagrodzeń. Na 19 czerwca wzywa lekarzy, by wyrazili swoją determinację podczas manifestacji w Warszawie. A od 22 czerwca zapowiada zaostrzenie protestu. Tego dnia wszyscy lekarze w kraju mają nie przyjść do pracy.

Czy strajk rozszerzy się tak, że zmusi rząd do kapitulacji? To się rozstrzygnie za kilka tygodni. Rząd, mimo że w tej chwili strajkuje ok. 280 szpitali, wydaje się spokojnie czekać na rozwój wydarzeń, a wiceminister zdrowia Bolesław Piecha zachowuje się, jakby był pewny swego. Zapewnia, że ostatnio niektóre szpitale zawiesiły strajk, bo policzyły, że bardziej opłaca im się walczyć o dodatkowe pieniądze z NFZ, niż ryzykować swój byt.