Za 17 mld euro stworzona zostanie sieć supernowoczesnych lecznic. Część pieniędzy da nam UE. Realizacja projektu resortu zdrowia potrwa pięć lat od momentu wejścia w życie przyjętej wczoraj przez rząd ustawy o sieci szpitali. To pierwszy krok na drodze do zlikwidowania nierentownych placówek.

Ośrodki, które wejdą do sieci, dostaną gwarancje podpisania kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia i ogromne pieniądze na rozwój oraz modernizację. Ale nic za darmo. Będą musiały spełnić wiele kryteriów.

Placówki mają świadczyć usługi zdrowotne non stop, zarówno w diagnostyce, jak i terapii, dysponować co najmniej 150 łóżkami, specjalnymi windami do przewożenia najciężej chorych na łóżkach, blokiem operacyjnym składającym się z tzw. części septycznej (przeznaczonej do zabiegów na zakażonych tkankach - np. zabiegi urologiczne), antyseptycznej (całkowicie sterylnej - zabiegi okulistyczne, ortopedyczne) i pooperacyjnej oraz oddziałem intensywnej terapii. Niezbędne będzie też dysponowanie centralną sterylizatornią i rezerwowymi źródłami zaopatrzenia w wodę i prąd. W budynku nie może być żadnych barier dla osób niepełnosprawnych.

Wyposażenie to nie wszystko. Szpital ma być dobrze zarządzany: terminowo płacić zobowiązania oraz - co najważniejsze - zatrudniać personel, którego kwalifikacje zagwarantują pacjentom właściwą opiekę medyczną.
Spośród tych elitarnych szpitali wojewodowie wyznaczą placówki, które będą spełniały zadania specjalne. Będą one w stałej gotowości do zwalczania skutków epidemii, katastrof naturalnych oraz klęsk żywiołowych. Pracujący tam personel przejdzie specjalistyczne przeszkolenia, m.in. z zakresu medycyny katastrof. Załodze nie będzie wolno też strajkować.

Placówki, które nie spełnią wymagań ustawy, zostaną w ciągu najbliższych pięciu lat zlikwidowane lub przekształcone w ośrodki pielęgnacyjno-opiekuńcze. O dalszym przeznaczeniu zdecydują ich organa założycielskie, czyli głównie samorządy. Kandydatura każdego szpitala będzie rozpatrywana wspólnie przez ministrów zdrowia, spraw wewnętrznych oraz obrony narodowej. "Dopiero zgodna opinia ekspertów z tych trzech resortów zagwarantuje placówkom miejsce na rządowej liście szpitali, które unikną likwidacji" - wyjaśnia Paweł Trzciński, rzecznik resortu zdrowia.

W pierwszej kolejności reforma obejmie te obszary kraju, w których liczba szpitali jest zbyt duża w stosunku do liczby mieszkańców. Jako sztandarowy przykład Trzciński wymienia województwo dolnośląskie. Do 2012 r. z tamtejszych lecznic zniknie 730 łóżek. "Na Dolnym Śląsku niemal w każdej wiosce można znaleźć jakiś szpital. Władze budowały je z myślą o radzieckich żołnierzach i ewentualnej wojnie" - przypomina Trzciński. Teraz świecą pustkami i generują ogromne koszty. Podobnie jest w Wielkopolsce.

Los likwidowanych placówek podzielą w całym kraju oddziały ginekologiczno-położnicze oraz pediatryczne. W sumie w ciągu pięciu lat zniknie z nich 7400 łóżek. "Z prognoz demograficznych i epidemiologicznych wynika, że w najbliższej przyszłości nie będziemy potrzebować aż tylu miejsc na tych oddziałach. Rodzi się mało dzieci. Dzięki dobrej opiece maluchy mniej też chorują. Wykorzystanie łóżek jest więc bardzo niskie, wynosi od 50 do 60 proc." - mówi rzecznik. Dodaje, że odwrotnie jest na kardiologii, onkologii i rehabilitacji, gdzie brakuje miejsc dla chorych.