Najciekawszy wątek śledztwa, które prowadzą żandarmeria i prokuratura wojskowa, dotyczy - według "Rzeczpospolitej" - wynajmu należących do centrum domków wypoczynkowych w Zegrzu. Zamiast przekazać je Agencji Mienia Wojskowego, oddano je w użytkowanie powołanemu na terenie jednostki klubowi sportowemu. Ten zaś wynajmował je za symboliczną opłatą 120 zł miesięcznie m.in. bardzo wpływowym generałom.

Dodatkowo, na potrzeby imprez, w których uczestniczyli wojskowi, politycy i duchowni, dowódcy centrum przebudowali położony w malowniczym miejscu fort.

Według "Rzeczpospolitej", na śledczych wywierano naciski, by "skończyli na sierżantach", czyli postawili zarzuty najwyżej kilku podoficerom.

Z informacji "Rzeczpospolitej" wynika, że sprawa nie skończy się na Zegrzu. Śledczy sprawdzają też, co działo się w położonej niedaleko jednostce w Białobrzegach. Interesują się też wpływowym do niedawna generałem, który - gdy z jednostki w Zegrzu znikał piach - budował willę pod Warszawą.

"Rzeczpospolita" twierdzi też, że wiceszef Sejmowej Komisji Obrony Krzysztof Sikora (Samoobrona) próbował zastraszać wojskowego dziennikarza, majora Artura Goławskiego, który na łamach "Polski Zbrojnej" opisał aferę w Zegrzu. Poseł domagał się... zakazania dziennikarzowi pisania tekstów oraz nieawansowania go.