Pełnomocnik właściciela sieci sklepów z dopalaczami Dawida Bratki (zgodził się na podanie danych), mec. Bronisław Muszyński, powiedział, że sąd nie znalazł podstaw do zastosowania wobec jego klienta aresztu.
Łódzka prokuratura, która postawiła Bratce zarzuty, wnioskowała o trzymiesięczny areszt z uwagi na obawę matactwa i zagrożenie surową karą. Podejrzanemu grozi do 10 lat więzienia.
"Sąd nie podzielił obaw prokuratury co do wysokości kary i obawy matactwa" - powiedział Muszyński.
Mecenas przypomniał, że już w piątek mówił, iż nie widzi żadnych podstaw, aby wniosek prokuratury został uwzględniony. Potwierdził też swoje wcześniejsze informacje, że będzie odwoływał się od decyzji Głównego Inspektora Sanitarnego, który w ub. sobotę zadecydował o wycofaniu produktu o nazwie "Tajfun" i wszystkich podobnych do niego środków oraz o natychmiastowym zamknięciu wszystkich punktów, które je oferują.
Muszyński wyszedł z sądu w towarzystwie swojego klienta. Bratko nie chciał odpowiedzieć, czy otworzy sklep i będzie handlował dopalaczami; nie odpowiadał też na inne pytania dziennikarzy.
Łódzka prokuratura zarzuciła mężczyźnie wprowadzenie do obrotu znacznych ilości środków odurzających oraz popełnienie dwóch przestępstw przewidzianych w ustawie o Państwowym Inspektoracie Sanitarnym. Postawiono mu zarzut dwukrotnego (3 i 6 października) wprowadzenia do obrotu substancji zakazanych przez Głównego Inspektora Sanitarnego.