Na cztery lata więzienia sąd w Gdańsku skazał Adama N. Zmienił oskarżonemu zarzut zabójstwa postawiony przez prokuraturę na nieumyślne spowodowanie śmierci zagrożone karą od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Zdaniem sądu, do tragedii doszło w wyniku nieostrożnego posługiwania się bronią przez 38-letniego Adama N.

Reklama

"Oskarżony mógł przewidzieć, że może to doprowadzić to postrzelenia, ale nie można przyjąć, że działał z zamiarem bezpośredniego pozbawienia życia. Wszelkie wątpliwości w tej sprawie należy interpretować na korzyść oskarżonego" - powiedziała w uzasadnieniu sędzia Dagmara Daraszkiewicz.

Według sądu, między Adamem N. i jego ofiarą nie było żadnego konfliktu, obaj też po wypiciu alkoholu nie zachowywali się w sposób agresywny. Jako okoliczności łagodzące dla Adama N. sąd wskazał jego dotychczasową niekaralność, dobrą opinię ze służby w policji oraz skruchę wykazaną w trakcie procesu.

Wyrok wzburzył krewnych ofiary, zaczęli krzyczeć na sali sądowej: "kpina", "policja ma chronić, a nie zabijać". "Cztery lata dla mordercy, który przyszedł z bronią, zabił kolegę, posprzątał, wyszedł i zostawił go w mieszkaniu?" - mówiła zapłakana siostrzenica zabitego.

W opinii obrońcy policjanta Wojciecha Cieślaka, wyrok jest "wyważony". "Trudno wyobrazić sobie inny wyrok uwzględniając zgromadzone w sprawie dowody. Pozostaje oczywiście kwestia sumienia oskarżonego i tego, jak przyjmuje to rodzina ofiary, której bardzo współczuję" - dodał.



Podczas procesu, który rozpoczął się w połowie września tego roku, Adam N. mówił, że z powodu dużej ilości wypitego alkoholu nie pamięta, dlaczego doszło do śmierci jego znajomego. Tłumaczył, że to był przypadek.

Reklama

Jak ustaliła prokuratura, do zabójstwa doszło wieczorem z 8 na 9 października 2009 r. w Gdańsku-Nowym Porcie. Adam N. po powrocie ze służby kupił kilka piw, które wypił sam w garażu. Następnie spotkał na ulicy znajomego 41-letniego Krzysztofa K. Adam N. zaproponował mu spożycie kolejnych piw. Mężczyźni pili alkohol w mieszkaniu Krzysztofa K. Kiedy skończyło się piwo, zaczęli pić wódkę.

Jak wyjaśniał podczas procesu Adam N., świadomość odzyskał dopiero następnego dnia rano w swoim mieszkaniu. Zauważył, że ma poplamione krwią spodnie i brakuje mu trzech sztuk amunicji.

Podczas procesu ujawniono m.in., że na jednym z nabojów, które utkwił w suficie, znaleziono ślady DNA należące do denata.

Adam N. został zatrzymany po kilku tygodniach od zabójstwa. Pracował w Komendzie Miejskiej Policji w Sopocie. W policji był zatrudniony od 1993 r. W tym czasie dwukrotnie był na misji w Kosowie.