Wręczenie związkowcowi trzy miesiące temu wypowiedzenia podzieliło orkiestrę. Dyrekcja instytucji tłumaczyła swoją decyzję złą oceną umiejętności muzyka. Sam zainteresowany i jego zwolennicy widzieli w tym zemstę za jego działalność związkową.

Reklama

We wtorek olsztyński sąd pracy uznał wypowiedzenie umowy za bezskuteczne i nakazał przywrócenie szefa "Solidarności" do pracy. W ocenie sądu pracodawca popełnił błąd formalny. Nie uzyskał przed zwolnieniem muzyka wymaganej zgody związków zawodowych. Jak powiedział sędzia Rafał Jerka, związkowcy jako osoby narażone na ciągłe konflikty z pracodawcą, są "szczególnie chronieni", zgodnie z ustawą związkową. Mogą się powoływać na taką ochronę, nawet w przypadku złej oceny swojej pracy.

Według sądu odstępstwem od tej reguły mogą być jedynie sytuacje drastyczne. "Choćby taka, gdy osoba szczególnie chroniona nie dość, że spóźnia się do pracy, to jeszcze przychodzi w stanie upojenia alkoholowego, a przy okazji powyzywa sobie pracodawcę przy pomocy niecenzuralnych słów" - powiedział sędzia.

Wtorkowe orzeczenie sądu pracy nie jest prawomocne. Dyrektor olsztyńskiej filharmonii Janusz Lewandowski powiedział PAP, że odwoła się od tego wyroku. "Dla mnie najważniejszy są umiejętności muzyków, poziom orkiestry. Wyrok nie podważył oceny merytorycznej pracownika, a wskazał jedynie na przewagę ustawy o związkach zawodowych" - powiedział Lewandowski.

Szef "Solidarności" Henryk Zinkiewicz powiedział, że nie cieszy się z wygranej przed sądem. "Nie mam satysfakcji, bo tak naprawdę jest to porażka całego naszego środowiska, że nie potrafiliśmy porozumieć się wewnątrz własnej instytucji i musimy spotykać się w sądzie" - stwierdził.

Zinkiewicz powtórzył też, że zwolnienie traktuje jako rewanż za upublicznianie spraw związanych z zarządzaniem filharmonią. Związki zawodowe wystawiły negatywną opinię dyrektorowi Lewandowskiemu, którego kadencja kończy się w maju.



Zdaniem związkowca podobne konflikty z różnym nasileniem wybuchają w wielu instytucjach artystycznych w kraju. Jako przykład podał filharmonię białostocką. Jego zdaniem szefowie placówek kulturalnych mają "niemal całkowitą" władzę nad zespołem. Dlatego - jak podkreślił - istotne jest powołanie ogólnopolskiego związku branżowego muzyków orkiestrowych, który będzie mocniej upominać się o prawa filharmoników.